Pudełko fajne, ale raczej nie zdało by tutaj roli, one za bardzo się szarpią, zwłaszcza Puffy. Nie dałam rady jej zrobić, a próbowałam... na desce do prasowania, na kolanach, zawiniętą w kocyk i bez...nie podołałam. Zającowi nawet nie próbowałam przez ten Oxywet. Na raty biegałam do weta. Najgorsze, że trzeba się prosić i wciskać między psy (bo tam głównie psy przychodzą), ale w końcu to chwilka (sam zastrzyk, reszta trochę dłużej). Zaczynam wątpić czy one wyzdrowieją...

warzyw prawie nie jedzą, jedyne co siano, trochę suchego i wszelkie zielone, zioła itp. Zajączek schudł kolejne 10 g, warzy 850

wróciłam do dokarmiania, tym razem ze strzykawki. Całą noc spędził w pudełku koło sypialni, nie chciał wyjść. W pracy skupić się nie mogę, w domu głównie świnki...to już trzeci antybiotyk
na pocieszenie kilka zdjęć mi się udało zrobić. Przed chwilą Zając schował się pod pudełko (zrobiłam im taki daszek nad kuwetką), Pufa znowu zaczęła się koło niego kręcić, myślę no nie zaraz go znowu przegoni. Grożę jej palcem i czekam. Wskoczyła na kuwetę obok, spokój. Za chwilę słyszę gramoli się pod pudełko, zaraz go pogryzie... a ona delikatnie położyła się koło niego.. i tak śpią już z godzinę. Wcześniej tak się cieszyłam bo ciągle tak leżały, nawet na jednym materacyku...ale choróbsko wszystko popsuło...
jak nie masz nic dobrego to co mi głowę zawracasz...?
