
Wiem, że ciężko patrzeć jak ukochane zwierzę cierpi. Jak moja Nutka w maju chorowała to obiecałam sobie, że jeśli zobaczę, że faktycznie się męczy i jest coraz gorzej to pomogę jej odejść. Ale jak tylko patrzyłam na to biedne bezwładne ciałko z podniesioną krzywo główką i czekającą aż coś pysznego dam jej do jedzenia to te złe myśli odchodziły... Nam się udało i mam nadzieję, że u Was też jeszcze będzie lepiej


Trzymacie się

