Ja chyba bardziej kocham Żurka i Miecia

...nie, żartuję, to jest różna miłość, ale tak samo wielka

Na początku miałam wyrzuty sumienia, jak zostawałam na noc u mamy, bo miśki. Czasami, jak uciekałam wcześniej z pracy, to nie mówiłam nic M, tylko jechałam prosto do mamy i o normalnej porze wracałam do domu potem

No dobra, raz czy dwa się tak zdarzyło. Ale potem zobaczyłam, że to nie ma sensu i teraz bez pardonu mówię, że jadę i tyle. Nie jest to M wina, że ma alergię, ale moja też nie. A papużkami to my nie jesteśmy. M w końcu na święta na 2 tygodnie wyjeżdża i na wakacje na 1,5 msc i nie podlega to żadnym rozmowom. Mi taki układ bardzo odpowiada i M też i nikt nie ma wyrzutów, że on jedzie albo że ja jadę do miśków. M też ma dużo pracy domowej (pisze poezję i doktorat), więc jest obojgu nam na rękę, jak czasem mnie nie ma. Miśki mniej się cieszą, bo moja obecność oznacza ciągłe podglądanie, ważenie, zaglądanie w tyłki i paszcze
