Martuś, trochę nie rozumiem drugiego zdania...
Misie u wetki bardzo niezadowolone... Miecio w szczególności, bo jechał tylko dla towarzystwa a zaglądali mu we wszystkie dziury, obcinali łapki, lali ciecze do uszu i wkładali metale do dzioba... W drodze powrotne nikt nie chciał mleczyka, Żurek wlazł do kapciocha, Miecio pod kapciocha z Żurkiem i oba wykończone i rozpłaszczone tak dojechały do domu
Żurek z ząbkami w miarę. Nadal czarne, ale wszystkie mocno siedzą w dziąsłach, nie ma reakcji bólowych. Przycięte nieco, a właściwie wyrównane siekacze górne. Łapki obcięte. Jajka i węzły obmacane. Wszystko ok.
Potem Mietek na wybiegu okropnie męczył tyłeczek Żurka... Ale Żurek, jak już nie mógł wytrzymać, to dawał po nosie małemu dzikusowi. Apetyt dopisuje obu. Jedzą ładnie przytulię z wielkim smakiem. Nie myślałam, że ten czepiający się wszystkiego chwast okaże się takim przysmakiem

Pełno tego rośnie u dziadka, więc zrywamy i suszymy. Po suszeniu też się czepia, ale Żurek ją bardzo lubi. Mietek też. Czy przytulia może być też nie-czepliwa? Czytałam, że jest 400 gatunków, u dziadka rośnie czepliwa a u mnie w lesie bardzo podobna, ale nie czepia się i ma zupełnie inny zapach. Nie byłam pewna i wyrzuciłam jednak
