Tak staram się myśleć o Alfiku moim kochanym...
A Żurek tam tak stał z dobre pół minuty

chyba czekał, że może już za sekundę sianko spadnie i miseczki z jedzonkiem spuszczą, bo to zawsze z góry nadchodzi
Miśki polubiły nową salonową atmosferę, jak wyszły do patio pod namiot, jaki im zrobiłam z taboretów i koca, tak tam siedziały ze 2 godziny i wcale nie zamierzały wracać do zagrody. Chyba im tam było przewiewniej i lżej na podkładach niż na macie i sianku. Ale w salonie naprawdę jest znośnie, na strych już nawet my nie wchodzimy

Tylko zielsko tam zostało i się suszy
