łoooo... zazdroszczę samozaparcia i konsekwentności... My zaczynaliśmy od 2 posiłków a skończyliśmy na 5 chyba

albo na tylu ile razy na mnie zakwiczą... prawie każde wejście do pokoju/mieszkania, otworzenie lodówki, zaszeleszczenie czymkolwiek kończy się koncertem. I to jeszcze nie wszystko je zadowoli - takie na przykład jabłko albo marchewka zupełnie się nie liczy, należy kwiczeć dalej!
Normalnie doszło do tego że czasem jak nie mam nic dla nich to staram się do ich pokoju nie wchodzić żeby nie prowokować...
A takie grzeczne były na początku, zastraszone na śmierć... siedziały sobie w kąciku pod półką, nie chciały niczego od życia ani ode mnie...

Potem były cicho przynajmniej przy Teżecie, potem były cicho przynajmniej przy psie. A teraz są cicho już tylko przy obu kompletach "dziadków"...
szóstka to by mnie żywcem zeżarła...
