Żurek niestety znowu memła... Ech, albo mu się zrobiło to, co poprzednio (czyli zaczął jeść jedną stroną i z drugiej mu się zadzior zrobił) albo coś innego. Mam nadzieję, że to to samo, bo wetka tylko narzędziem ucięła tego zadziora, 2 sekundy i po sprawie a potem już było w porządku. Ale Żur najwyraźniej je w większości 1 stroną... Ech. Ale nie jadę dziś, choć już chciałam się z roboty zwalniać. A na jutro wezmę cały dzień wolny i na spokojne z rana pojadę... Przynajmniej się wyśpię i bez pośpiechu to załatwię. Do jutra musi wytrzymać, mama mu dodatkową kulkę zrobi na wieczór. Dobrze, że jest trawa, bo to je. Choć od wczoraj powoli i przebiera, widać, że mu to problem stwarza. Ale ma też dużo suchych listków. A rano przy marchewce to raz nawet odskoczył, więc coś go tam zabolało. Ale widzę, że pocięte na cieniutkie plasterki i w słupki zjada. Choć wolniej. Ale się nie martwię. Zawsze jeszcze Miecio się oferował z pomocą...:
Miecio: Ja mogę przygotować dla Pana Żurka jedzonko
M.: Jak?
Miecio: Pociamkam mu
M: Miecio, ale ty to połykasz i zjadasz...
Miecio: Ale potem wychodzi drugą stroną
