Bochenek..
Nawet nie pamiętam, skąd do mnie trafił.. Na pewno miał wcześniej jakiś dom, bo był całkowicie oswojony, kompletnie niczego się nie bał. Leżał sobie często na półce z wyciągniętymi na wszystkie strony girkami i tym mnie właśnie ujął. Był u mnie niecałe dwa lata, a wydaje mi się, jakby znacznie więcej.. Dzisiejszej nocy umarł
. A jeszcze wczoraj rano normalnie sobie chodził i podjadał.
Miał tyle chorób, że obdzielił by nimi niejedną świnkę.. Wiedziałam, że ma duże zmiany zwyrodnieniowe stawów oraz operowanego guza tarczycy. Dziś na sekcji się okazało, że miał też w fatalnym stanie nerki, wątrobę, serce.. Miał jakieś torbiele na narządach i pęknięty przewód pokarmowy, krew w otrzewnej.
Bałam się, że śmierć Bochenka i Gabrysia mogła mieć jakieś wspólne przyczyny- ale nie..
Żegnaj Bochenku
Do zobaczenia.