No i właśnie nie wiem co dalej - wpuściłam Bellę do pozostałych. Teraz nie było już tak gładko, tzn. Bella nie zdzieliła obu panów na dzień dobry, a panowie najwyraźniej uznali ją za zdecydowanie bardziej pociągającą, więc się trochę kotłowało, ale głównie na linii Bella-natręci. Krwi nie było, nawyrywała im trochę futra, w końcu zrozumieli, że tu też łatwo nie będzie i postanowili grzecznie czekać na okazję. I tak w sumie czekają do dzisiaj.
Stado sobie żyje spokojnie, mają jedną miskę i jedno poidło, i bez problemu korzystają wszyscy. Fakt, że dziewczyny lubią pogonić facetów, szczególnie Bella jest skora do zdzielenia łapą po głowie, ale jak się naje, to już mogą wcinać bez przeszkód. Drewniany mostek-domek należy głównie do dziewczyn, chłopaki na ogół ostentacyjnie wywalają się w dobrze widocznych miejscach, ale bywało, że siedział z nimi Kudłacz a przed wejściem warował beżyk, albo wszystkie 4 siedziały schowane i przytulone (z okazji chłodu lub strachu, ale jednak).
Chłopakom ani razu nie przyszło do głowy, że powinni się bić, albo że któryś ma stąd odejść

Kudłacz jest nienamolnym szefem a Chleb to akceptuje. Roznosi go strasznie, bo ma chłopak 7 miesięcy, ale jednak obrywa na ogół od dziewczyn, albo od Kudłacza, jak za bardzo narzuca się dziewczynom, ale to jest krótkie zdzielenie w łeb i pokazanie zębów, i spokój. No i Kudłacz najwyraźniej nie bardzo wie, co właściwie z tymi dziewczynami powinien - kręci się koło nich, turkota, ociera, a później znowu się kręci, turkota ociera, i znowu... Beżyk jak nie oberwie za pierwszym razem, to od razu próbuje na nie skakać, a ten tak się kręci i kręci, i nic. Albo ewentualnie na nie nasika
Czekam jeszcze trochę, może jednak ten Chlebek jeszcze za mały i potem mu odbije, ale na razie nie widzę powodu, żeby to dziwaczne stado rozdzielać
