Stan chyba agonalny
Moderator: pastuszek
Re: Stan chyba agonalny
Ta waga jest przerażająca.Coś jest bardzo nie tak. Zmień weta na takiego, którego Ci polecamy. Świnkowego. Dopóki nie wyjaśnicie skąd ta waga to NIE bierz kolejnej świnki. Daj znać co powiedział wet, bo nigdy się nie spotkałam z takim przypadkiem - jestem ciekawa.
Re: Stan chyba agonalny
Smutne, bardzo smutne...
Ale ta waga? Bardzo, bardzo podejrzane. Ja mam dokładnie rocznego prosiaka, również małego i drobnego... Nie jest otyły - w sam raz. A waży 1 kg. A tutaj ponad rok i nawet nie pół kg?
Czekam na wyniki badań...
Ale ta waga? Bardzo, bardzo podejrzane. Ja mam dokładnie rocznego prosiaka, również małego i drobnego... Nie jest otyły - w sam raz. A waży 1 kg. A tutaj ponad rok i nawet nie pół kg?
Czekam na wyniki badań...
Re: Stan chyba agonalny
waga doroslej swinki waha sie od 800 do 1200g
Jagus dobrze pisze - poki sie nie wyjasni co z twoim mikruskiem, nie bierz kolejnej swinki.
Jagus dobrze pisze - poki sie nie wyjasni co z twoim mikruskiem, nie bierz kolejnej swinki.
Re: Stan chyba agonalny
Mój Mariuszek[*] też był malutki - chyba nigdy nie przekroczył wagi 800 g. Miał przewlekłą niewydolność nerek, słabą odporność, ciągle coś łapał, w najgorszych okresach waga spadała mu poniżej 600 g i był wtedy taki chudziutki Nie wyobrażam sobie dorosłej świnki ważącej 420 g, koniecznie trzeba znaleźć przyczynę.
Re: Stan chyba agonalny
Przykro mi ze stracilas swinke, ale mam nadzieje, ze wyciagniesz z tego wnioski i nauczysz sie na bledach. Waga drugiej swinki jest wrecz szokujaca i jak dziewczyny Ci radza nie bierz kolejnej swinki dopoki nie dowiesz sie co sie dzieje. Szkoda, ze nie zrobilas sekcji, bo stan Twoich swinek jest niepokojacy. Dla jednej juz bylo za pozno na pomoc a druga...nie oszukujmy sie ale pewnie jest z nia zle.
Re: Stan chyba agonalny
Nie mam zdjęcia, które dobrze oddawałoby zależność rozmiaru między nimi. Widać to trochę tutaj:
Jak tak teraz sięgam pamięcią to on w zasadzie nic, albo bardzo niewiele, urósł od momentu, kiedy wzięłam go do domu. Właściwie zawsze był mniej więcej połowę mniejszy od Zgredzioszka. Niestety nigdy go nie ważyłam. Zawsze mieli ogromny apetyt, dużo energii, zdrowe kupki. Do teraz
Po weekendzie jedziemy do weta, potem dam znać co i jak.
Jak tak teraz sięgam pamięcią to on w zasadzie nic, albo bardzo niewiele, urósł od momentu, kiedy wzięłam go do domu. Właściwie zawsze był mniej więcej połowę mniejszy od Zgredzioszka. Niestety nigdy go nie ważyłam. Zawsze mieli ogromny apetyt, dużo energii, zdrowe kupki. Do teraz
Po weekendzie jedziemy do weta, potem dam znać co i jak.
Re: Stan chyba agonalny
Czemu dopiero po weekendzie? Wet nie przyjmuje? Bo wydaje mi się, że im szybciej go ktoś zbada, tym lepiej.
Re: Stan chyba agonalny
Pal licho pracę. Wzięłam wolne i pojechałam do weterynarza.
Dobrze zrobiłam...
Waga oczywiście przerażająco mała (420), że jest drobniutki to swoją drogą, ale jest też bardzo wychudzony. Wiem, że mnie zjedziecie, że nie zauważyłam. Mam takie wyrzuty sumienia, że już chyba nic mnie mocniej nie dobije. Na swoją obronę mam tylko to, że on zawsze taki był, widział go wcześniej weterynarz, nic nie mówiłam, więc żyłam w przekonaniu, że on taki po prostu jest. Zwłaszcza, że jadł, brykał, kupkował, kwiczał itp.
Wet powiedział, że on musiał chorować powoli, ale długo. Prawdopodobnie pasożyty (padła kokcydioza, tak jak i ktoś tutaj wspominał). Prawdopodobnie wyniósł je już ze sklepu lub hodowli. Prawdopodobnie mógł zarazić Zgredzioszka. To wszystko jednak tylko przypuszczenia, którymi zajmiemy się później. Teraz skupiamy się na ratowaniu prosiaka, czyli papki, witamina C, lakcid, dokarmianie. Jak się wzmocni (wstępnie poniedziałek, choć trochę się boję, że to za wcześnie) - skracanie ząbków. Kiedy wydobrzeje (oby się udało!) - wtedy badania kału i szukanie przyczyny, potem już zasadnicze leczenie.
A najgorsze jest to, że gdyby moja pani weterynarz, której stuprocentowo ufałam i której powierzyłam życie i zdrowie wszystkich moich zwierząt, nie olała mnie, to Zgredek prawdopodobnie by żył. Niestety zawiodła...
Cztery lata zaufania...
Tak mi przykro Zgredku, że te parę dni wcześniej nie wiedziałam tego, co wiem teraz. Może byłbyś tu ze mną teraz. Prawdopodobnie byłbyś.
Tak bardzo Cię przepraszam...
Dobrze zrobiłam...
Waga oczywiście przerażająco mała (420), że jest drobniutki to swoją drogą, ale jest też bardzo wychudzony. Wiem, że mnie zjedziecie, że nie zauważyłam. Mam takie wyrzuty sumienia, że już chyba nic mnie mocniej nie dobije. Na swoją obronę mam tylko to, że on zawsze taki był, widział go wcześniej weterynarz, nic nie mówiłam, więc żyłam w przekonaniu, że on taki po prostu jest. Zwłaszcza, że jadł, brykał, kupkował, kwiczał itp.
Wet powiedział, że on musiał chorować powoli, ale długo. Prawdopodobnie pasożyty (padła kokcydioza, tak jak i ktoś tutaj wspominał). Prawdopodobnie wyniósł je już ze sklepu lub hodowli. Prawdopodobnie mógł zarazić Zgredzioszka. To wszystko jednak tylko przypuszczenia, którymi zajmiemy się później. Teraz skupiamy się na ratowaniu prosiaka, czyli papki, witamina C, lakcid, dokarmianie. Jak się wzmocni (wstępnie poniedziałek, choć trochę się boję, że to za wcześnie) - skracanie ząbków. Kiedy wydobrzeje (oby się udało!) - wtedy badania kału i szukanie przyczyny, potem już zasadnicze leczenie.
A najgorsze jest to, że gdyby moja pani weterynarz, której stuprocentowo ufałam i której powierzyłam życie i zdrowie wszystkich moich zwierząt, nie olała mnie, to Zgredek prawdopodobnie by żył. Niestety zawiodła...
Cztery lata zaufania...
Tak mi przykro Zgredku, że te parę dni wcześniej nie wiedziałam tego, co wiem teraz. Może byłbyś tu ze mną teraz. Prawdopodobnie byłbyś.
Tak bardzo Cię przepraszam...