No grunt, to się przełamać i mówić, choćby źle, ale mówić. A czemu wstyd? Przecież jak my rozmawiamy po polsku z obcokrajowcem i on łamie nasz język, to czy my się z niego nabijamy? Udajemy, że nie rozumiemy? Raczej właśnie uważnie słuchamy, żeby zrozumieć i pomóc w wysłowieniu się, ale nie w celu korekty tylko zwykłego porozumienia

Ja jak uczyłam się hiszp., to jak nie znałam słowa, to wymyślałam coś, co było podobne i mogło opisać to, o czym chce powiedzieć. M. się śmiał z mojej inwencji twórczej, bo np jak nie wiedziałam, jak jest stanik, to mówiłam "ubranie na cycki"

(ciekawe, że wiedziałam, jak są 'cycki')Do tej pory tak wymyślam, jak nie wiem i żaden Hiszpan się nie śmieje, tylko cieszy, że tak płynnie mówię (co nie oznacza, że poprawnie

). Po angielsku podobnie

Ale z angielskim mam dużo mniej do czynienia, chociaż gramatykę umiem, ale słownictwo trochę leży... Ale też się dogaduję. Właśnie chyba nie należy się wstydzić wymowy, bo nikt z nas się nie będzie śmiał, a jak będzie, to jest debil i nie wart rozmowy z nami!