Przez całą noc budziłam się i do nich chodziłam. Wieczorem był spokój, więc zdecydowaliśmy się nie nakrywać laba klatką. W nocy spali (z małymi przerwami na jedzenie, bez gonitw). Teraz z pobieżnych oględzin wynika, że wszyscy cali. Rudy ewidentnie przejął dominację, uaktywnił się Kaszmir (już nie udaje siana). Nie widzę, żeby było dużo lepiej, choć więcej jest momentów, kiedy po prostu koło siebie leżą, zamiast się ganiać. Starcia nie są już tak zajadłe (wczoraj rano dwa razy się toczyli). Na razie więc chyba będą sobie po prostu mieszkać na wybiegu, do czasu, aż się dotrą. Spróbujemy im dziś trochę zmniejszyć przestrzeń, a w drugim pokoju być może będziemy łączyć kolejne trio. Mały lab, który został sam, nie zauważył chyba braku kolegi. Popcorninguje, je za trzech i wykłada się na hamaczku
