Ech, nie ma zgody we mnie nadal. Nie rozumiem, czemu tak się stało. Joanna pisze, że ma zaufanie tylko do dr Kasi...może do niej powinnam była pójść od początku... Ale i tak czasu już nie cofnę.
I dzwoniłam dziś do wetki i mówiła, że mocz generalnie w porządku, tylko trochę trzeba go uzasadnić, bo jest za niskie ph. Zastanawiam się czy to może przez wit C sztuczną? Jutro do niej pojadę, bo ma mi opracować dietę i jakąś cud-miksturę dać. Powiedziała, że musi jeszcze doczytać, czy ta mikstura zadziała też na gastryczne sprawy, bo może organizm jest zakwaszony i od tego są problemy z kupami...
A poza tym dziś odbieram auto. Zapłacę tylko 480zł za hamulce...Ha! I wyszło szydło z worka... Pomyślałam sobie, że może u mnie jest podobnie do Dortezki i jak by mi się po obecnej naprawie znowu lampka zapaliła, to bym już tak jak oni nie jechała. A tu dziś mechaniol dzwoni, że nic nie ma do naprawy, bo przewód był zaśniedziały i dlatego kontrolka ciągle się na nowo zapalała mimo zerowania komputera... A ja się wkurzałam na mojego focusika, że się drań psuć tak strasznie zaczął, muszę go przeprosić...może go w końcu umyję
A teraz kulinarnie, bo jestem z siebie dumna... Oczywiście trwam w mojej diecie. Wczoraj na obiad był dorsz w sosie: papryka żółta, marchewka, cebulka, świeża kolendra, zmiksowany pomidor, wszystko uduszone na oliwie i do tego dodany pokrojony filet z dorsza, do tego upieczone na oliwie talarki ziemniaków

Mniam!!! Jakie dobre mi wyszło!!!