U Haridasi wyraźna poprawa, u Hanysa - właściwie żadnej, ale nie jest gorzej, a to już coś. Obydwoje funkcjonują całkiem dobrze i czują się nieźle, tego będziemy się trzymać. Jedną opcją dla chłopaka byłoby otwarcie puszki usznej, ale po rozważeniu wszystkich "za i przeciw" odpuszczamy. Ryzyko powikłań jest pewne, a zagrożenie trwałym kalectwem, kwalifikującym do eutanazji - ogromne. Przy tym - brak jakichkolwiek gwarancji na skuteczność zabiegu. Drugim rozwiązaniem jest faszerowanie go dożywotnio antybiotykiem, ze świadomością, że wykończymy nerki i jeszcze kilka narządów, co obniży komfort życia, albo zabije zwierzaka. Dodatkowym minusem jest fakt, że w którymś momencie nie zadziała już żaden antybiotyk... nawet w sytuacji podbramkowej... Wybrałyśmy z Dr Mileną wyjście trzecie: Póki Hanysek sobie radzi, będziemy leczyć objawowo w stanach zaostrzenia choroby. Wiem, że zaczyna się równia pochyła, bo już to przerobiłam, z inną świnką, ale nadzieja umiera ostatnia...
Mania i Helcia na razie na przedłużonym verafloksie, a w środę wizyta i musimy podjąć jakieś decyzje w sprawie dalszej kuracji, zwłaszcza Maniuśki. W każdym razie - w Nowy Rok wkraczamy pod znakiem weterynarza i pod wpływem dragów... Pierwszy tydzień stycznia będzie okresem wizyt, bynajmniej nie kurtuazyjnych... Oby to była dobra wróżba na przyszłość...!
O Czupurce - na wątku dziewczynek:
viewtopic.php?f=98&t=9317