No Żurek nie był taki nieruchliwy wcześniej, też łaził dość sporo

Ale rzeczywiście aż tyle nie biegał. Chociaż dziś to już był tylko ledwo trucht. Mały lata jak wariat a Żurek za nim trucht-trucht i co chwila przystanki a to coś zjeść, a to się napić albo po prostu zatrzymać się, a mały wtedy zaskoczony (już na drugim końcu zagrody) wraca i chce zachęcić Żurka do dalszego biegu, więc Żurek spokojnie trucht-trucht
I zostawiłam moich maluszków....oczywiście pod czujnym okiem mamy. Ale było fajnie, od czwartku po pracy ciągle z nimi (chociaż z czw na pt prawie w ogóle nie spałam, jak hałasowali, piątek miałam wolne) ale cały piątek i całą sobotę leżałam sobie na łóżku, czytałam książkę i patrzyłam sobie na nich

A mama to sobie nawet na poniedziałek wzięła wolne (pod pozorem że niby trzeba świnki obserwować, ale myślę, że po prostu ma dość swojej roboty

). Ach, dopiero jutro ich zobaczę. Mały jest śmieszny. Ciekawe, czy jak urośnie, to te małe wicherki, jakie ma, przerodzą się w rozetki
