Ajaj!! Ale my nie damy!!!

My się dobrze strzeżemy!! nawet siateczka nad zagrodą jest coby nikt nie dostał się albo nie wyskoczył..
Musiałam ostrzyć mam nadzieję, ze mi wybaczą.. tak się drapały.. a trudno kąpać się przy takich długich loczkach co kilka dni . Bałam się o zaziębienie a po drugie: wolałam ostrzyc niż narażać na stres suszenia suszarką( po dwie godz. tyle trwało przy lokach Coco) i to co kilka dni a nie lubimy tego i od razu charczymy bo serduszko daje znać....
po tym strzyżeniu też niestety musieliśmy napić się meliski i trochę zwiększyć dawkę leku no i na odporność dr.Ziętka bo zaczęła Coco od razu po stresie furczeć.. Już jest dobrze..uff!!
Jutro kąpiel w manusanie i strzyżenie następnego kudłacza.. Minutki...
Izetke zostawiam na koniec.. bo też z oczkiem coś zaczyna się Jej dziać

i przemywamy świetlikiem..
a dla porównania : oto zmniejszona wersja Coco w tym samy tunelu co wcześniej..

Włoski odrosną - loczki też już pewnie na święta...
