Ręce mi opadają. Przed chwilą Cosiek zakopał się w dywaniku i tam siedział, a Drops biegał wokół tego dywaniku i Cośka szukał. W końcu Coś wyszedł, a Drops, z nieznanych mi powodów, rzucił się na małego (znów latająca kula sierści). Cosiek schował się w kącie pokoju i zaczął dziwnie memłać mordką, dlatego jako pierwszy poszedł na "oględziny" czy wszystko ok. Okazało się, że Drops rozwalił mu wargę (w tym samym miejscu, gdzie wcześniej miał tego strupka i podejrzewałam zapalenie warg) i to dość mocno - nawet futerko lekko ubrudzone krwią. Popsikałam Octeniseptem, przejrzałam - niby już wszystko w porządku. Podchodzę do Dropsa - od razu widać, że ma rozwalony nos. Wyciągam rękę żeby go złapać, a Drops rzuca się na mnie z zębami. Próbowałam jeszcze kilka razy, ale skończyłam tylko z pogryzioną nogą. Nie można się nawet do niego zbliżyć. Nie mam pojęcia co mu odwaliło.

Są momenty, kiedy wszystko jest ok - jedzą razem z jednej miski, leżą koło siebie, a chwilę później...

Chyba znowu skończą dziś w osobnych klatkach
E: Dorwałam Dropsa. Cały czas nie daje dotknąć głowy i pysia, ale z tego co widzę, to mamy jeden rozwalony nos i dwie rozwalone wargi

Ogólnie się jako tako już uspokoił, ale jak tylko słyszy Cośka, to zaczyna się rzucać się na wszystko dookoła z zębami.
