Jadę jutro rano po świeżą dostawę perzu oraz sprawdzić, czy wszystkie drzewa stoją... Zwłaszcza martwię się o jedną robinię akacjową, która podeschła i nadpróchniała, bowiem ulicą puścili instalacje rurowe i zrobił się taki drenaż pod spodem, że nawet stare siedemdziesięcioletnie sosny usychają. Robinie sadził mój dziadek w latach 30, jedynym ratunkiem dla podsychającej było podcięcie, jedną podcięli, pięknie odbiła, a drugiej było mi żal podciąć mocniej w zeszłym roku i teraz marnie wygląda i sie kiwa na wietrze.
Na Mokotowie ostatnie burze zrobiły spore szkody - w najbliższej okolicy naliczyłam kilkanaście powalonych drzew. Najbardziej zdumiał mnie złamany w 1/3 wysokości świerk na Fałata - nie dlatego, że się złamał, bo nie był jedyny, ale dlatego, że złamał się, choć rósł bardzo blisko budynku.

Sosny u mnie w ogródku już rzucają szyszki, co skutkuje niemożnością chodzenia na bosaka (auć!)
Ze wstydem wyznaję, że Entropia przytyła od czasu, kiedy przywożę trawę. Zupełnie. jak w ubiegłym roku. Wygląda na to, że trawę też muszę jej dawkować. Inna rzecz, że ona je tak łapczywie, że z samej łapczywości konsumuje dwa razy tyle, co Loczek... Granulatu już nie widzieli parę tygodni, Loczek wściekły, jędrny i doskonale zbudowany.
Goszczą u mnie na dwa dni Elozja i Eluria - takie sa male i cichutkie, że właściwie ich nie widać

Reszta - bez zmian.