No w poniedziałek mam dzwonić, żeby zdać relację z kuracji alfredowej, to podpytam jeszcze o tą świneczkę...
Dziś frędzle dostały świeżą miętę. Co prawda z tesco, nie ogródka (coś nam zeżarło naszą miętę i nie były to dzikie kawie...to chyba były gąsieniczki...), ale nawet Alfredo ją pożarł! A kiedyś nie chciał, Żurek zjadł całą i potem Alfredzik wąchał go po ryjku

Wieczorem będzie papryka, zobaczymy...
Dziś widziałam, jak Żurek jadł siano...Nie żeby się zajadał, ale naprawdę JADŁ...Może jednak będą z niego jeszcze ludzie...znaczy świnie....znaczy kawie...

Jestem z tego faktu naprawdę zadowolona, chciałam mu nawet fotę strzelić, ale pomyślałam, że lepiej nie płoszyć frędzelka mojego kochanego

Potem się rozpłaszczył i taki rozpłaszczony ziewał i zasnął
Zrobiłam dla mamy rozpiskę co, gdzie, kiedy i mówi, że da radę. Nawet poporcjowałam antybiotyk i enzymy i porobiłam mini kopertki, żeby już miała gotowe porcje

Jestem dobrej myśli.