Ojej biedny glutek

zaraz po narodzinach taki problem

Życzymy rychłego uporania się z grzybem.
A u nas coraz ciekawiej, dziewczyny spędziły noc w jednej klatce. Dosia i Tosia na górze, a Szarlotka na dole. Bez wzajemnych odwiedzin i świnkowych wiązanek. Rano Dosie-Tosie zostały wypuszczone na dywan przez Kasie jednak nijak nie potrafiły powrócić na pięterko, gdyż musiałyby przejść przez parter zamieszkały przez Szarlotę. Poszukiwania alternatywnego wejścia zakończyły się porażką, liczne frontalne inwazje z Dosią czy Tosią na czele, również. Dopiero śniadanie dostatecznie zmotywowało Dosię do porzucenia dumy i wejście do klatki. Gapę Tosię musiałem doń zapędzić (złapać się nie dała :] )
Po powrocie z pracy świniaki się na tyle "odbraziły", że Dosia nawet wpadała w odwiedziny do Szarloty na podjadanie sianka (chociaż miała swoje). Szarlotka bez zmian, czuje się na parterze jak u siebie (wszak jest u siebie!), jest super grzeczna i kochana. Wcina sianko, pije wodę, pokłada się na drybedzie, nie zaczepia sąsiadek. Podobnie jak w DT, niechętnie idzie na ręce, ale za to uwielbia pieszczoty pod bródką i z rzadka głaskanie.
Patrzymy na nią i nie możemy się nacieszyć. To prawdziwe szczęście mieć ją w domu. Jak na nas patrzy, w jej oczach widać tyle ufności, ale i smutku. Ona jest magiczna. Każdy jej ruch, spojrzenie to dla nas coś nowego w stosunku do stażu z dwoma małymi wariatuńciami. Wierzymy, że wkrótce jeszcze trochę się do siebie zbliżą i może nauczą od siebie wzajemnie. Szarlotce przydałby się ruch, z kolei dziewczynom więcej spokoju i ufności.
A tymczasem pozdro od Szarlotki i jej wyciągniętych słodko łapek
