Nie przesadzajcie, po pierwsze zaczął dostawać zastrzyki - to na oddzielną opowieść, bo większego histeryka w życiu nie widziałam, a po drugie - towarzystwo. Tęsknie gryzie kraty za Pysią i Hukką, które brykają po wybiegach i przychodzą dać mu buziaka. Czasem któraś nawet trzepnie zębem w nos przez kraty...
Widzę, że jest stabilnie (waga przed śniadaniem 750 g), nie powiem, że z chęcią wcina ratunkową, ale przynajmniej pierwszych 15 strzykawek daje sobie wcisnąć bez większych oporów. Najczęściej bastuję w okolicach 23-25. Siano od pana Roberta jest dość delikatne i ma sporo cieniutkich ździebeł, więc powolutku, ale też wchodzi. Podobnie zresztą jak i suszone babki, mniszki itp. No i owies zielony już wzeszedł, więc po troszku Kuba dostaje + koperku i kapusty pekińskiej cały zapas z piątku zeżarty. Po pracy muszę przez warzywniak przejść i zielone uzupełnić. Jak również odebrać z paczkomatu kolejnego Ziętka.
Kubuś po prostu postanowił się ogarnąć, skoro tyle pięknych dziewczyn w klatce na wyciągnięcie łapki. Nie ma jak dobra motywacja.