
OSWAJANIE ADOPTOWANEGO PROSIACZKA
Moderator: Pulpecja
Re: OSWAJANIE ADOPTOWANEGO PROSIACZKA
Aha, czyli dla Róży jest jeszcze jakaś nadzieja
Może za pół roku zejdzie z kocyka, ech.... Zamiast sobie pobiegać, rozprostować kosteczki, spalić troszkę tych warzywnych kalorii to lepiej strzelać fochy!

- kimera
- Moderator globalny
- Posty: 3163
- Rejestracja: 07 lip 2013, 20:54
- Miejscowość: Łódź
- Lokalizacja: Łódź
- Kontakt:
Re: OSWAJANIE ADOPTOWANEGO PROSIACZKA
Świnki morskie, nawet dobrze traktowane, są z natury bardzo bojaźliwe. Wyjście i oddalenie się od klatki niektórym zajmuje wiele miesięcy. Bądź cierpliwa, Róża zrobiła ogromne postępy w krótkim czasie!
Re: OSWAJANIE ADOPTOWANEGO PROSIACZKA
Może i zrobiła, ale poza klatką to ona jest na przemian wystraszona i zła. Albo chce się chować albo szczęka zębami. Tylko na jedzenie nie jest obrażona ani wściekła
Ale będziemy codziennie ćwiczyć pomimo humorów panienki bo inaczej utyje i zgnuśnieje całkiem w tej klatce

Re: OSWAJANIE ADOPTOWANEGO PROSIACZKA
Uprzejmie donoszę, że Róża staje się coraz bardziej cywilizowanym prosiakiem. Dzisiaj nawet spędziła 15 min na kolanach leżąc sobie przytulona do mojej ręki. Jednakże jest to proś, który raczej nigdy nie stanie się wesołym przytulasem. Jest indywidualistką i trudno. Nie wiem jak naprawdę wyglądało jej życie przed trafieniem do mnie, ale nadal najlepiej czuje się w klatce. Wybieg w ogóle jej nie cieszy, wypatruje tylko gdzie jest klatka i robi wszelkie akrobacje byleby się do niej dostać. Nie wiem czy jej się to kiedyś odmieni. W każdym razie nieśmiały i strachliwy prosiak potrzebuje dużo ludzkiej cierpliwości i zrozumienia dla świńskich emocji 

Re: OSWAJANIE ADOPTOWANEGO PROSIACZKA
Moim zdaniem postępy są ogromne i szybkie - kto wie, może za trzy miesiące będzie do Ciebie sama przychodzić i jeszcze się kłaść na pleckach
Mnie wydawało się, że nie wychowam żadnego pieszczocha. Łapanie było koszmarem i czasem trwało co najmniej 15 minut. Minęły trzy miesiące. Chociaż z Filipem są niemal zerowe postępy, dzisiaj wyjęłam Bariego prawie bez problemu, a podczas głaskania znowu się rozciągał. I będzie jeszcze lepiej! Trudno kazać być cierpliwym, ale tu nie ma innej drogi. Oswajanie często trwa kilka miesięcy 


Re: OSWAJANIE ADOPTOWANEGO PROSIACZKA
Jest coraz lepiej, ale jak już pisałam gdzie indziej nadal najlepiej jest tylko w klatce. No ale są z jej strony przejawy chyba sympatii: trzymana na kolanach liże po rękach.
Strasznie fajne uczucie. Tyle, że jest bardzo "statyczna" - na wybiegu najchętniej siedzi na kocu i pożera cokolwiek ma w zasięgu. Zero biegania, podskakiwania, co najwyżej trochę się przejdzie. Dlatego dojrzewam do decyzji o koleżance. Może ją rozrusza. 


Re: OSWAJANIE ADOPTOWANEGO PROSIACZKA
A co Ty masz na podłodze, że się tak niedyskretnie zapytam?
Bo niektóre prosiaki boją się poruszania po śliskiej powierzchni - nie będą się mogły dobrze wybić i szybko pogalopować do schronienia w razie niebezpieczeństwa. Do śliskich prosiaki zaliczają wszystko co twarde i niezbyt czepne - kafle, gumolea, gresy i panele, nawet te z wyraźną strukturą. Jak się rozłoży dywanik, albo chociaż dobrze przygnieciony na końcach ręcznik, to nagle zaczynają korzystać z większej powierzchni
Ale tak czy inaczej koleżanka to dobry pomysł, bo bywają typy, które niezależnie od dywaników i inszych pierdółek nie widzą sensu w bieganiu po pokoju i już. Musi być ktoś, kto pokaże, że to może być fajne zajęcie.


Ale tak czy inaczej koleżanka to dobry pomysł, bo bywają typy, które niezależnie od dywaników i inszych pierdółek nie widzą sensu w bieganiu po pokoju i już. Musi być ktoś, kto pokaże, że to może być fajne zajęcie.
Re: OSWAJANIE ADOPTOWANEGO PROSIACZKA
Wypuszczam ja na podłodze w kuchni, więc fakt są śliskie płytki. Ale nigdy nie puszczam jej na same płytki, ale rozkładam jej koc z ręcznikami, także gdyby chciała mogłaby pobrykać. Ale ona takiej potrzeby nie czuje, sterczy przy kupce sianka albo innym żarełku, bez żarełka stoi nieszczęśliwa albo patrzy gdzie by się tu schować. Lub zerka gdzie jest klatka, biegnie tam i robi skok wzwyż połączony ze skokiem w dal. Gdybym jej dała podest do klatki to od razu by tam wróciła. Więc nie daję i wtedy muszę pilnować żeby nie kombinowała tych lekkoatletycznych popisów.
Re: OSWAJANIE ADOPTOWANEGO PROSIACZKA
Gdy swego czasu miałam świnkę to też nieszczególnie lubiła wyciąganie z klatki, rozwiązałam to w ten sposób, że zdejmowałam kratki i miałam swobodny dostęp do każdego zakamarka, więc bez problemu mogłam dwoma rękami go złapać (przez drzwiczki zazwyczaj swobodnie mieściła się mi jedna ręka, a jeszcze trzeba wyjąć świniaczka), w ogóle jakoś zawsze obawiałam się łapania świnki jedną ręką, by nie zgniatać jej brzuszka.
Co do nie wychodzenia poza granicę kocyka. Gdy miałam dywan w pokoju to świnka latała wszędzie, a granica dywanu to było miejsce zakazane, świnka się czołgała tak śmiesznie, ale nigdy nie wyszła na parkiet. Gdy pozbyliśmy się dywanu to już całkiem nie lubił wychodzić, nawet jeśli miał wyłożone na parkiecie jakiś koc czy ręcznik - od razu pędęm do klatki wracał, a nie daj jak klatka była zamknięta, to próbował się do niej włamać.
Co do nie wychodzenia poza granicę kocyka. Gdy miałam dywan w pokoju to świnka latała wszędzie, a granica dywanu to było miejsce zakazane, świnka się czołgała tak śmiesznie, ale nigdy nie wyszła na parkiet. Gdy pozbyliśmy się dywanu to już całkiem nie lubił wychodzić, nawet jeśli miał wyłożone na parkiecie jakiś koc czy ręcznik - od razu pędęm do klatki wracał, a nie daj jak klatka była zamknięta, to próbował się do niej włamać.