Byłam dziś okrutna - weszłam do świniowej części pokoju z pietruszką i zaczęłam nią machać i nawoływać świnie rytmicznym cmokaniem jak zwykle ale NIE DAŁAM IM DO KUWETY tylko czekałam na zewnątrz. Ależ były wnerwy i biegania... i skoki z jednej kuwety do drugiej w wykonaniu całej trójcy... i szczękanie zębami...

Bo przecież podłoga to lawa, sie nie wychodzisie, panie dziejku.
W koooońcu wyskoczyła Blanusława, tak jak podejrzewałam najbardziej żądna przygód świnia. Skubła trochę pietruszkę po czym poszła zwiedzać podłogę, zajrzała do Nindży, pokręciła się i wróciła. JEST SZANSA ŻE NAUCZY TEGO RESZTĘ HURRAAA

W poprzednim mieszkaniu nauczyły się same wyskakiwać chyba po pół roku a w tym od nowego ustawienia kuwet i ogrodzenia tej części pokoju - ni huhu. Tak więc baaaardzo wolno trybi Majusia moja kochana i Buniusław

W Blance nadzieja cała nasza.
Takie mózgi z nich że jak tylko się je wystawi poza kuwety od razu biegną na łeb na szyję z powrotem, skaczą, przewalają się...
Robiliśmy dziś okrutny eksperyment z Trzecim Klawiszem i świniami. Weszliśmy z Bonkersem na rękach do świń i oczywiście jak zwykle - udawała że ich tam wcale nie ma, odwracała się do nich tyłkiem, a w końcowej fazie wspinała się Teżetowi na plecy i głowę

To przerażenie w oczach... No więc w dalszym ciągu z przyjaźni nici choć świnie bardzo się interesują i wystają z kuwet...