Dwa i pół roku temu, kiedy Przewodnik był bardzo ciężko chory i mógł umrzeć, Pirat przestał jeść i udawał, że nie istnieje. Na szczęście Przewodnik powrócił i Pirat nie posiadał się ze szczęścia.
W ostatnich latach coraz mocniej łamało go w kościach i kasłał bo miał problemy z sercem i płyn mu się w płucach zbierał. Nie lubił zastrzyków ani chodzenia do weta, ale kto w końcu lubi? Ale po takiej wizycie było mu lepiej przez jakiś czas. Już nie bardzo dawało się chodzić na górę spać z Dużymi, ale dobrze się było wylegiwać na dole, gdzie w dzień i tak siedzieli. No i panować w ogródku. Przewodnik chodził o kulach i Pani z trudem, bo bolały ją plecy, więc się świetnie rozumieli i Pirat na spacerach wiedział, że nie wolno ciągnąć.
Ostatnio jakoś bardziej wszystko bolało, i ciężko było wykoncypować kiedy trzeba wyjść na siku, więc się czasem lało na podłogę. I jakoś cicho się zrobiło i ciemno, ale zapach ciągle ten sam i dotyk i miłość. A zawsze tyle radości, jak przyszła Duża, ta, co go tak bardzo kochała, choć już miała swoje stado, I jej malutka Duża. I ich Dominujący Samiec. PIrat pamiętał, że jak Duża przyjechała 11 lat temu pachnąc brzydko lekarzem to najpierw jemu pokazała Malutką, żeby sobie powąchał. No i zawsze była taka Chudsza Duża, i jej świetni Synowie i ich Przewodnik. Z nimi to się wybawił jak był młody, a oni mali.
Zaczęło tak boleć strasznie, ale Duża i Przewodnik zabierali go do weta i pomagało, Duża go nosiła po schodach i jezdni, to nic, że był dosyć ciężki, 15 kilo. Widział, że ona się cieszy, jak mu pomaga.
Ale w ostatnim tygodniu już nie dał rady jeść i zastrzyki jakoś nie pomagały. Przewodnik i Pani byli z nim cały czas i dawali mu pić ze strzykawki, Duża też. Wczoraj już było tak strasznie, że gdyby nie ich obecność, to nie wie, jak by to zniósł. Ale przyszła Duża i wzięła go na ręce, przytuliła i powiedziała "Nie bój się kochany, ja ci pomogę" Zaniosła do weta bo już się chodzić nie dało. Przewodnik prawie biegł za nimi, nawet zapomniał o kuli. Pani doktor powiedziała, że jeszcze nie czas i dała kroplówkę i zastrzyki i Duża zaniosła go do domu. Najpierw było ciągle bardzo ciężko, ale jakoś lepiej jednak. Potem taka błogość, nic już nie bolało można było usnąć czując jak Przewodnik głaszcze. I ten sen się już nie skończył.
Teraz nie wiemy, co się dzieje z Piratem, znaczy nie z jego ciałem, ale z nim. Może na razie nic. Ale wierzymy, że przyjdzie taka chwila, że będzie znowu coś, bo przecież bez niego nie może być dla nas prawdziwego szczęścia. I z tą wiarą na razie go żegnamy.
