A więc oczko nie było gorzej, strupek powoli schodzi. Wczoraj zapodałam świetlik i tobrex. Jak wczoraj przyszłam, to Żurek był tak rozpłaszczony na pięterku, że myślałam, że coś mu jest... Tylko na chwilę podniósł łepek i padł z powrotem. Ale było to jednak rozpłaszczenie z gorąca...Niestety ale musiałam wykorzystać moment i go wymiziałam...Od razu się ocknął, otrząsnął, postawił swój irokez po czym oddalił się szybkim krokiem na dół

Całe popołudnie działał wentylator, skarpety z mrożonką leżały, ale miśki nie chciały z nich korzystać, raczej układały się daleko od tych podejrzanych przedmiotów... Dziś im też zostawiłam wentylator, zadzwonię potem do mamy, jak sytuacja... Myślimy o przetransportowaniu ich na dół na parę dni.
Zrobiłam wczoraj pracę na konkurs - wisior świnkowy...po południu fotki
