A przydałby się, ale w piątek przyjmował tylko P. Ja niestety nie należę do jego diagnostycznych wielbicielek - wolę pracujące tam babeczki. On nie widział i jak widzę dalej nie widzi potrzeby robienia dodatkowych badań moich świń, zawsze lepiej wie co jest, błagać na kolanach go przecież nie będę. Odkąd olał zęby Gucia z moimi świniami spotyka się jedynie przy stole operacyjnym. Przed kolejną wizytą sprawdzimy czy babeczek Nam nie wywiało co by czasu niepotrzebnie nie tracić.
Dostaje bio-lapis. I jeszcze ma Ziętkowy dodatek paszowy na biegunki.
Ale z weselszych rzeczy napiszę Wam, że miałam ostatnio ubaw z Dyzia, bo ile można się smucić

U Nas Stefan jest takim wymuskanym prosiakiem, co jak wstanie to 10 min poświęci na pielęgnację futerka, czasem chce dać ogórka z ręki i muszę czekać aż się wyczeszę i wydziabie w futerku

I tak często i gęsto się pielęgnuję. Dyziek taki nie jest, ale w piątek ciągle gmerał w tym futerku, czyścił i czyścił. I jak w piątek wróciliśmy od weta, który stwierdził, że na przeciwbólu powinien ruszyć z jedzeniem - powinien być przełom albo nie. Dałam świeżej karmy i czekam na ten "przełom" - no bo przecież tak źle być nie może, a ten jak na złość czyści się i czyści a ja czekam i czekam czy dziabnie coś z michy czy nie. W końcu się naszykował do michy, to znowu się zaczął czesać to tu to tam, ja już zniecierpliwiona...Ale w końcu zaczął gmerać w misce, szuka, szuka...Złapał

I jak go nie zaswędzi pod tylną łapką...I wypluł z trudem upolowaną granulę i się znowu dziabie w futrze

Wydziabał się, rozpoczął podejście numer dwa. Szuka, szuka właściwej granulki, znalazł, już ją wyciąga z miseczki, żeby mu lepiej było ją zjeść, już mnie szczęście rozpiera...A tu jak nie kichnie a granula nie wystrzeli...No i poleciaaaała gdzieś w kosmos

Ale mówię Dyziek nie poddawaj się, do trzech razy sztuka

I za trzecim razem się udało i zjadł w końcu jeden granulacik
