Mój stan psychiczny jest coraz gorszy- wszystko zaczęło mnie przytłaczać. Ciągle chce mi się płakać.
Czekam z utęsknieniem na wypłatę. Musze długi spłacić, mieć na dalsze leczenie i odłożyć na wesele do którego zostało nie całe 7 miesięcy. Gdyby nie mój TŻ chyba już dawno bym się poddała. Wczoraj ku mojemu zaskoczeniu przywiózł wraz z paką siana ALOES!

teraz jeszcze muszę ogarnąć jak tego użyć. Martwa skóra przy tylnej łapce i uchu zaczynają odchodzić...nie wiem co będzie dalej. Nie da się ani skóry w żaden sposób naciągnąć ani przeszczepić. Nie liczę na dzień dzisiejszy ile wydałam od czasu zabiegu. Co do weterynarza to kontaktuje się ze mną, pyta o stan Bruna.
Ja nie jestem taka waleczna, nie będę go oczerniać bo teraz ważniejsze jest dla mnie zdrowie Bruna i nie mam siły żeby komuś psuć reputacje.
Znam gorszych weterynarzy -np. weta który nie zauważył u mojego psa ponad rok temu guza w gardle który uniemożliwiał mu jedzenie, a ten przy pierwszej wizycie to zauważył i dzięki niemu Łoker był ze mną parę miesięcy dłużej...
Jeśli znajdę tylko siłę to poproszę może o jakieś namiary na weta który się zna na poparzeniach i będziemy konsultować.
Lu jakiś markotny i smutny, nie m z kim brykać młodzieniaszek mój płochliwy...
Waga Bruna to 948 g. Nie spada znacznie z wagi tylko trochę. Apetyt ma. Ciągle wcina karmę,siano,suszki i warzywka.
Musze na chwile wyjść z domu jak wrócę to dodam zdjęcie uszka Bruna.
Potrzebujecie coś przetransportować do Krakowa w sobotę? TŻ ma rozdanie dyplomów więc jadę z nim.
Bardzo wam dziękuje za te całe wsparcie!
A musze dla Lu kupić drugi tunel podwieszany bo siedzi w nim Bruno a ten mały straszek się wciska...połączyłam ich, nie miałam serca żeby siedzieli w osobnych klatkach, mama też narzekała na syf w pokoju...