Futrzane stado Paprykarza
Moderator: pastuszek
Regulamin forum
Tematy nie odwiedzane dłużej niż 90 dni będą usuwane.
Tematy nie odwiedzane dłużej niż 90 dni będą usuwane.
-
- Posty: 1465
- Rejestracja: 09 wrz 2014, 7:57
- Miejscowość: Mińsk Mazowiecki
- Kontakt:
Re: Futrzane stado Paprykarza

Opowiadaj...
Re: Futrzane stado Paprykarza
Guz jakby się spłaszczył. Urósł w bok, na ściankę pęcherza ale zmniejszył się w kierunku światła pęcherza. Kontynuujemy piroxicam, cyclonamina i vitacon do końca opakowania a za miesiąc kobtrola usg i krew czy nie ma anemii.
Dr W mówi, że nnie trzeba panikować ale wiadomo, martwię się.
Dr W mówi, że nnie trzeba panikować ale wiadomo, martwię się.
- martuś
- Posty: 10207
- Rejestracja: 08 lip 2013, 12:25
- Miejscowość: Złocieniec
- Lokalizacja: zachodniopomorskie
- Kontakt:
-
- Posty: 1465
- Rejestracja: 09 wrz 2014, 7:57
- Miejscowość: Mińsk Mazowiecki
- Kontakt:
Re: Futrzane stado Paprykarza
Teraz "ciotka" to też"matka", więc nie ma się co dziwić



Re: Futrzane stado Paprykarza
Odezwę się wieczorkiem. Zaraz jadę na pogrzeb
Prawdę mówisz Gaja. Na nic czasu nie ma.

Prawdę mówisz Gaja. Na nic czasu nie ma.
Re: Futrzane stado Paprykarza
Jestem. Ledwo żywa ale jestem.
Pożegnałam dzisiaj cudowną osobę. Znajoma z psich spacerów, która z czasem stała się bardzo bliska. Poznałyśmy się 11 lat temu, kiedy psiaki (mój Toffi i jej Abi) były szczeniaczkami. Pani Renata miała 69 lat a sił i radości życia mógł jej pozazdrościć niejeden 20-latek. Jeździła na nartach, tańczyła, chodziła na siłownię, na uniwersytet III wieku. Była wykształconą osoba, zawsze pracowała na wysokich stanowiskach a jednocześnie była taka "swojska", przystępna, nowoczesna. Zmarła nagle. Nie umiem się z tym pogodzić i nie mogę uwierzyć. Widzę ją przed oczami, słyszę jej głos. Była u nas na ślubie, miała być teraz na chrzcinach Tosi. Mam wyrzuty sumienia, że ostatnich kilka miesięcy kontakt był tylko telefoniczny bo ja się średnio nadawałam do wypadów na wybieg. Wiecie, koniec ciąży i narodziny dziecięcia. Od kilku lat nie mieszkałyśmy też na jednym osiedlu. To też trochę osłabiło częstotliwość spotkań. Miałam iść do pani Renaty w weekend. Nie zdążyłam....Była piękną osobą. I fizycznie i psychicznie. Chciałabym być choć w części taka jak ona.
Jak w kaplicy puścili muzykę na wystawienie urny i usłyszałam piosenki Wodeckiego ze "Znajdziesz mnie znowu" na czele, to wiedziałam, że pewnie to jej pomysł. Szalona, kochana kobieta
Nawet swój pogrzeb planowała od dawna.
Pamiętam jak pilnowałam Abi podczas wyjazdów pani Renaty. Miałam w łóżku 3 psy, w tym 2 chrapiące. Kiedy nie miała jeszcze Rudolfa to pytała mnie zawsze czy jak umrze to zaopiekuję się Abi, gdyby jej rodzina nie chciała. Ale mnie to denerwowało! No przecież gdzie jej było do śmierci! A teraz ..... Ehh ... no nie mogę się z tym pogodzić. Rodzina zaopiekuje się suczką. Abi pojedzie do Niemiec z bratem pani Renaty. To cudowny człowiek, kochający zwierzaki. Kilka lat temu z żona przygarnęli suczkę z ulicy. Gdyby nie to, to miałabym trzeciego psa. Byłoby ciężko no ale obiecałam. Toffi byłby szczęśliwy, a tak stracił przyjaciółkę na zawsze. Jak znajdę stare fotki to Wam pokażę Toffeckiego i Abi razem.
Poza tym jakoś żyjemy. 3 lipca Toffi i Rudolf mają kontrolę u weta. Boję się strasznie. Toffi śpi od kilku dni w kubraczku z pieluchą bo jak się rozluźni to zdarza mu się kilka kropel moczu popuścić. a że śpi na łóżku to sami rozumiecie. Podobno mogłyby pomóc hormony ale przy nowotworze to ja się boje. Mogę ubierać kubraczek.
Prosiaki żyją, żrą, bobczą i kwiczą. Kreska jak rozdziawi paszczę i da znak do darcia paszczy to już tragedia. Śpi małpa w paśniku i blokuje innym dostęp. Leków brać nie chce i co wieczór jest walka.
Juna ostatnio jawnie domagała się głaskania. wystawiała główkę i aż oczka mrużyła jak drapałam pod bródką.
U państwa "Farciarzy" w lokalu spokój i cisza. Znaczy nie licząc momentów wzywania żarcia.
Kotełki i piesełki miały ostatnio SPA. Uszy, kąpiel (koty nie oczywiście), tabsy na robaki, pazurki i takie tam.
Pożegnałam dzisiaj cudowną osobę. Znajoma z psich spacerów, która z czasem stała się bardzo bliska. Poznałyśmy się 11 lat temu, kiedy psiaki (mój Toffi i jej Abi) były szczeniaczkami. Pani Renata miała 69 lat a sił i radości życia mógł jej pozazdrościć niejeden 20-latek. Jeździła na nartach, tańczyła, chodziła na siłownię, na uniwersytet III wieku. Była wykształconą osoba, zawsze pracowała na wysokich stanowiskach a jednocześnie była taka "swojska", przystępna, nowoczesna. Zmarła nagle. Nie umiem się z tym pogodzić i nie mogę uwierzyć. Widzę ją przed oczami, słyszę jej głos. Była u nas na ślubie, miała być teraz na chrzcinach Tosi. Mam wyrzuty sumienia, że ostatnich kilka miesięcy kontakt był tylko telefoniczny bo ja się średnio nadawałam do wypadów na wybieg. Wiecie, koniec ciąży i narodziny dziecięcia. Od kilku lat nie mieszkałyśmy też na jednym osiedlu. To też trochę osłabiło częstotliwość spotkań. Miałam iść do pani Renaty w weekend. Nie zdążyłam....Była piękną osobą. I fizycznie i psychicznie. Chciałabym być choć w części taka jak ona.
Jak w kaplicy puścili muzykę na wystawienie urny i usłyszałam piosenki Wodeckiego ze "Znajdziesz mnie znowu" na czele, to wiedziałam, że pewnie to jej pomysł. Szalona, kochana kobieta

Pamiętam jak pilnowałam Abi podczas wyjazdów pani Renaty. Miałam w łóżku 3 psy, w tym 2 chrapiące. Kiedy nie miała jeszcze Rudolfa to pytała mnie zawsze czy jak umrze to zaopiekuję się Abi, gdyby jej rodzina nie chciała. Ale mnie to denerwowało! No przecież gdzie jej było do śmierci! A teraz ..... Ehh ... no nie mogę się z tym pogodzić. Rodzina zaopiekuje się suczką. Abi pojedzie do Niemiec z bratem pani Renaty. To cudowny człowiek, kochający zwierzaki. Kilka lat temu z żona przygarnęli suczkę z ulicy. Gdyby nie to, to miałabym trzeciego psa. Byłoby ciężko no ale obiecałam. Toffi byłby szczęśliwy, a tak stracił przyjaciółkę na zawsze. Jak znajdę stare fotki to Wam pokażę Toffeckiego i Abi razem.
Poza tym jakoś żyjemy. 3 lipca Toffi i Rudolf mają kontrolę u weta. Boję się strasznie. Toffi śpi od kilku dni w kubraczku z pieluchą bo jak się rozluźni to zdarza mu się kilka kropel moczu popuścić. a że śpi na łóżku to sami rozumiecie. Podobno mogłyby pomóc hormony ale przy nowotworze to ja się boje. Mogę ubierać kubraczek.
Prosiaki żyją, żrą, bobczą i kwiczą. Kreska jak rozdziawi paszczę i da znak do darcia paszczy to już tragedia. Śpi małpa w paśniku i blokuje innym dostęp. Leków brać nie chce i co wieczór jest walka.
Juna ostatnio jawnie domagała się głaskania. wystawiała główkę i aż oczka mrużyła jak drapałam pod bródką.
U państwa "Farciarzy" w lokalu spokój i cisza. Znaczy nie licząc momentów wzywania żarcia.
Kotełki i piesełki miały ostatnio SPA. Uszy, kąpiel (koty nie oczywiście), tabsy na robaki, pazurki i takie tam.
- porcella
- Moderator globalny
- Posty: 23173
- Rejestracja: 07 lip 2013, 22:39
- Miejscowość: Warszawa
- Lokalizacja: Warszawa-Mokotów
- Kontakt:
Re: Futrzane stado Paprykarza
Dzieje się - jak to wżyciu...
A Młoda?
A Młoda?
-
- Posty: 1465
- Rejestracja: 09 wrz 2014, 7:57
- Miejscowość: Mińsk Mazowiecki
- Kontakt:
Re: Futrzane stado Paprykarza
Aga, współczuję straty przyjaciółki
Nieustanie trzymam kciuki za zdrowie Twojego zwierzyńca.
Tosia śliczna, a co do samego zdjęcia - wyszło bardzo elegancko

Nieustanie trzymam kciuki za zdrowie Twojego zwierzyńca.
Tosia śliczna, a co do samego zdjęcia - wyszło bardzo elegancko
