Mleduję, że jak przystało na XXI wiek... żyję bez komputera- laptop mój umarł śmiercią zupelnie nienaturalną (mianowicie zepsułam go ostatecznie i nieodwołalnie). Z tego powodu trochę nas tutaj nie ma, ale dorwałam się do komputera matczynego i działam.
Balbina nawet dobrze, mam wrażenie że gdyby tylko mogła pożarłaby całą zieleninę świata. Trochę ma miękkie boby, nawet jak odstawiamy zielonki, ale już się nie czepiam- póki je, ma święty spokój od nadrważliwej mamy.

Drapie się zdecydowanie rzadziej, więc chyba udało nam się pozbyć niechcianych lokatorów.
Wrzucamy fotorelację z życia Balbiny, czyli zdjęcie jak Balbina je i zdjęcie jak Balbina je:
Ps. Dziękujemy wszystkim za kciuki, zdrówko wykciukaliście, teraz czas na nowy dom!!
