Różnie, raz lepiej, raz gorzej. Tolerują się, Paproszek chyba nie reaguje na niego już aż taką paniką, ale... no właśnie, "ale". Wpuszczeni do klatki zaraz po wybiegu rozkładają się po kątach i śpią. Jak Charlie się zregeneruje (a robi to baaaaaardzo szybko

) zaczyna Paproszka zaczepiać i przeganiać. Już nie tak drastycznie, ale Paproszek dalej piszczy i "płacze". W dzień to da się wytrzymać, ale w nocy...

A klatkę mam zaraz obok łóżka i nie mam jej gdzie wynieść (w kuchni jest w nocy zimno).
Ostatnio już było dobrze, kładę się spać - cisza, spokój. O 5 nad ranem obudził mnie tupot, kwiki, piski, gruchanie i co tylko się dało. Świecę latarką - Paproch wlazł do paśnika. Cały. Nie wiem, jak on się tam dostał, tak samo nie wiem, jak później wylazł, ale Charliego tak tym wkurzył, że nie dało się go uspokoić, szalał, strzelał zębami i wścieklizny dostawał.
Chyba będę musiała zamontować ściankę podziałową w klatce i zamykać ich osobno tylko na noc, bo nie wyśpię się przy tych głupolach ani trochę. A kiedy są osobno, to jest cisza jak makiem zasiał! Tylko razem w klatce szaleją. Nie pomaga nawet wybieganie ich cały dzień, zdrzemną się chwilę i od nowa.
Co do Charliego, to straaaaaaaaszny przytulas. Upodobał sobie moją mamę i doprasza się dziennej porcji czułości, tulenia, noszenia na rękach i tak dalej. Wspominałam już, jak zasnął na kolanach, a wczoraj zasnął na rękach

I rzeczywiście jest GŁOŚNY. Serdel i Paproszek na początku też głośno kwiczeli, ale ten to bije wszelkie rekordy. Nie trzeba nawet otwierać lodówki, wystarczy przejść i już się drze
Terroryzm przynosi efekty, w tydzień przytył z 670 do 737g!
Wieczorem zaległe zdjęcia, gwiazda miała nawet sesję na czerwonym dywanie
