CAVIARNIA

Bidulka, no ciężko się leczy te świnie... trzymamy mocno. Dużo sił dla Was

Pokaż im rachunki od weta i przelicz na marchewki, czy co tam wcinają najchętniej. Może to do nich trafi...

Oj chyba by na rok starczylo za ostatnią wizytę prawie 500 marchewek by było
A poza tym to tracimy już nadzieje...od wczoraj znowu coś źle..i wydaje mi sie, że siusia krwią boje się że nerki nie wytrzymuja..wnocy nie mogę spać myślę, czemu wciaz tego stanu zapalnego nie da sie wyleczyć i jest gorzej..mimo tylu lekow..i czemu ten posiew moczu ktory by tak wiele mogl pomoc noe chce wyjsc..nie rozumiem..placi sie za badanie a z badania nic nie ma..dlaczego..Tofii placze a ja z nia juz z bezsilnosci..i to, ze ona je mimo wszystko i chce zyc..a ja sie boję...wizyta za 4 godziny

Kurcze, co za początek roku Mocno Slayer też był taki oporny na leczenie...

Lidka1 pisze:Kurcze, co za początek roku Mocno Slayer też był taki oporny na leczenie...

Widzę, że się nie udalo..bardzo mi przykro..
Tz dzwonił jeszcze walczymy, to stan zapalny pęcherza..stąd ta krew i płacz. I udalo sie na wizycie wyniki posiewu ściągnąc wkońcu i wiemy jak leczyć...oby wkoncu sie udalo...

To światełko w tunelu Slayer był schorowany, ale się nie dawał. Zabił go kretyński tłuszczak

Cały czas!

Bardzo mocno!

Trzymam.

Jak wszyscy!