Hmm... Plan był prosty. Doświnić towarzystwo przez kontakt z hodowlą zaprzyjaźnioną z zaprzyjaźnioną hodowlą. Wszystko fajnie, ale ktoś mi po drodze sklonował świnkę
Nie będę pisać szczegółów, bo zanudziło by Was kilka stron o sprawach transportowych, kolorach, ważeniu, 2 tygodniach opieki w zaprzyjaźnionej hodowli, nerwach itd. Dochodzimy do spraw dla mnie istotnych. Bardzo dziękujemy cioci Eris za pomoc, cieplutki kąt, cierpliwość i pełnię opanowania w sytuacjach kryzysowych

Ja nie wiem co bym zrobiła, gdyby mi z zaskoczenia wręczono dwa prosiaki zamiast jednego. Mam w domu obie piękne panny, oczywiście, że kocham niesamowicie, ale do tej pory jestem w szoku. Rozmawiałam z mamą Raji i nie potrafię się złościć, ale nadal wisi mi nad głową taki wielki znak zapytania.
Aaa... Ta większa panna ma na imię Margolotta