O rany, wiadomość z ostatniej chwili. Nickowi udał się podkop i już schował się za Naleśnikiem w kapciochu. Jak on tak się rozpłaszczył, że przecisnął pod drutami?
Poprawiłam kratki (klatka przedzielona na pół) i wstawiłam "mebel" z patyczków, żeby zasłonić tę stronę bardziej. Oczywiście w czasie łapania przeze mnie jeszcze naskoczył na Naleśnika, tak na pożegnanie.
A z tymi turkotami to wcześniej interpretowałam na odwrót, że dominuje i jeszcze lubi się tym chwalić. Ale czułam, że nie do końca rządzi, za łatwo uniesiony nos go temperował. Co do świń, które już biegają za TM, to proszę bardzo mnie o nie nie pytać, bo ja nie umiem odpowiadać jednym zdaniem, a nie chcę robić off-topu. I tak nie wytrzymuję i coś wtrącam, a to wątek Nicka i Norka. Na życzenie mogę napisać jakieś PW wspominkowe, dałam oryginalne imiona w podpisie, ale płeć też się moim świnkom zmieniała... No i wstawiam foteczki, dzięki za linka, miałam dodatkowy problem, bo zdjęcia były za duże, musiałam zmniejszyć.
Ho ho, jestem taki sprytny, zająłem norkę Naleśnika.
Co robisz? Co robisz? Ty to jesz? Ja też chcę.
Norka znowu moja, orginalnie ozdobiona bobkiem na suficie
, ale nie widzę cię, gdzie podszedłeś?
Co teraz? Co jesz? Ja tez chcę szamać sianko!
Ojej, Naleśnik się najadł i władował do norki, mimo, że ja ją pierwszy zająłem...
Plan na resztę popołudnia: 5 sekund na kocyku, jakiś szmer i... Naleśnik, mój ty śpiący rycerzu, schowaj mnie za sobą, 5 min leżymy razem, a potem ja sam 5 sekund na kocyku, jakiś szmer... i tak w koło i wesoło
Ja mam tylko pół lewej dziurki w nosie "brudne", a ty całą i jeszcze na pysku plamki. Ale oprócz tego jesteśmy bardzo podobne noski. Super przystojniaki.
Może rozkręci się za parę dni, jak się bardziej oswoi z nowym otoczeniem. Dziś na wybiegu było 6h wyleżu (maluchy przytulone jakby znały i kochały się od lat) i jakieś max 40 min harcowania. Ale to i tak dobrze, bo zwykle jeśli jest norka, to w ogóle nie ma spaceru. Poza tym w klatce Nicek niemal non stop przy kratach, błagając by go puścić do towarzysza, a druga strona całkowicie ignoruje jego istnienie. Zresztą ja mam chyba jakieś deja vu - kilka m-cy temu to Naleśnik tak wyglądał przez kratki, turkotał, naskakiwał, chodził za i naśladował (no może odrobinę więcej było nawoływań, zadzierania nosa i kołysana bioderkami), a druga strona miała to w nosie. Różnica jest jednak taka, że tamta świnia stale latała w wielkim pośpiechu, bo tyle miejsc do zwiedzenia, tyle spraw do załatwienia, nie było czasu zajmować się jakimś turkotkiem, natomiast Naleśnik wszystkie zachowania Nicka olewa ze stoickim spokojem, czasem tylko coś tam burknie pod nosem. Hm, to jak to jest w końcu - ten kto więcej kręci tyłkiem szefuje, a może to tylko świadczy o aspiracjach, żeby być bosem? Nicek jest o niebo bardziej ruchliwy od Naleśnika, ale fajna sprawa, że u mnie też nie zszedł z koca zwiedzać pokoi. To mi się podoba, bo nie musiałam sobie zasłaniać widoku, tylko pudełka po butach postawiłam jako symboliczną granicę. A teraz zastanawiam się które fotki wstawić, żeby nie za dużo i jak. 
Planujemy dziś wieczorkiem włożyć ich 
Przełożyłam ich do klatki dopiero, gdy ułożyli się spokojnie do drzemki, choć i tak w sekundę odzyskali energię. Nicek w klatce bez przegrody wyraźnie podniecony, naskakiwał na Naleśnika ile wlezie, senior jak zwykle zaczął od jedzenia, ale nie wytrzymał długo i czmychnął do kapciocha. Kuper schowany, ale nie pomogło, Nicek wręcz z pasją naskakiwał mu na głowę. Postraszyłam trochę odkurzaczem. Efekt - obaj w norce przytuleni, właściwie młody tak się schował, że widać było tylko naszego staruszka. Ale gdy Nicek wyszedł, Naleśnik nie chciał go wpuścić z powrotem. Zasłaniał głową i robił "a sio!". Nicek położył się demonstracyjnie w kapciochu, poziewał, potem przed kapciochem, poziewał, zajrzał do Naleśnika, a tu nadal "a sio!", położył się przed norką, poziewał, cały czas mrucząc jak najęty. W końcu, nie zważając na protesty, wcisnął się do norki na chama, okrążył seniora na niskim zawieszeniu, takim wręcz wężowym ruchem i przytulił się mrucząc. Znów poziewał. Dla Naleśnika, jeśli nikt się nie wierci, to zawsze jest OK więc trochę poleżeli. Potem Nicek wskoczył na norkę od góry (rezydent walczył z zapadającym się dachem), a potem z powrotem do środka i jazda na Naleśnika aż ten się wstrząsnął, brr. Na wybiegu to chociaż w norce był spokój. Po 20 minutach całej tej historii Nicuś przytulił się grzeczniej, bo już cichutko, bez terkotu i tak sobie leżakują. No może pojedyncze pomruki. Już godzinę ze sobą wytrzymali w zakratowanej przestrzeni więc chyba jest dobrze. Czekam tylko, żeby zobaczyć jakąś konsumpcję, co by przypadkiem nikt od tego łączenia nie schudł. 
