Strona 2 z 74
Re: Sierściuchy i...
: 11 gru 2017, 13:30
autor: martuś
Wiedziałam

To proszę się nie ociągać ze zdjęciami tylko wrzucać kolejne! Z chęcią obejrzymy

Re: Sierściuchy i...
: 11 gru 2017, 13:36
autor: urszula1108
Dostałam już całą listę fotek do wrzucenia od zwierzurka. Jak wrócę do domu, to to zrobię.
Re: Sierściuchy i...
: 11 gru 2017, 14:25
autor: Pani Strzyga
Pozostaje nam cierpliwie czekać

Re: Sierściuchy i...
: 11 gru 2017, 17:23
autor: sosnowa
O, jak fajnie, że jesteście! Jaśka jaka mocarna się zrobiła

Re: Sierściuchy i...
: 11 gru 2017, 17:27
autor: urszula1108
No to zdjęcia już wrzucone - edytowany post na pierwszej stronie.

Re: Sierściuchy i...
: 11 gru 2017, 17:51
autor: Pani Strzyga
Jestem pod wrażeniem dla tak licznej gromadki

Re: Sierściuchy i...
: 11 gru 2017, 22:06
autor: porcella
no, to jest Stado!
Nanu ma szczególny urok

a Hanysowi co jest, biedakowi?
Re: Sierściuchy i...
: 12 gru 2017, 15:42
autor: zwierzur
@ Porcello, tego chyba nikt nie wie. Ma zaburzenia równowagi, ma napadowe "karuzele" - wykonuje ruch maneżowy, aż się przewróci, śpi skręcony w "korkociąg", bardzo mocno odchyla głowę i całe ciało w tył lub na boki... I tak jest duużo lepiej, niż na początku, kiedy w środku nocy wyciągałam go, kompletnie przegrzanego, z klatki, żeby się uspokoił. Był badany. Odbyło się konsylium.

I jest, jak jest, czyli całkiem dobrze.
Re: Sierściuchy i...
: 12 gru 2017, 16:03
autor: porcella
Był taki Bezyl...
http://www.forum.swinkimorskie.eu/viewt ... ilit=bezyl http://www.forum.swinkimorskie.eu/viewt ... =77&t=4921
też nikt do końca nie wiedział, co mu jest, jak go leczyć i na co umarł, ale potrafił dostawać nagłego ataku kołowacizny, wyginał się kompletnie bez sensu i w ogóle zachowywal nieświnkowo.
Re: Sierściuchy i...
: 12 gru 2017, 17:44
autor: zwierzur
Ja wątek Bezyla czytałam. Szukałam na Forum kolegi dla Hanysa i znalazłam takiego "pogubionego" chłopaka - Chrupcia, aleście mi go nie chciały dać... Przy adopcji Natki się temat wyłonił i wytłumaczyłyście, co było z Chrupciem "nie tak". Ponieważ nie chciałam, żeby Hanysek całe życie spędził samotnie - a nie wyobrażałam sobie oddania go komukolwiek - podjęłam ryzykowną, w jego stanie, decyzję o kastracji. Odbyło się poważne konsylium, na którym padały argumenty "za" i "przeciw" zabiegowi. Nie jestem zwolenniczką kastracji świnek, bo nigdy nie wiadomo, czy się coś niespodziewanego nie stanie... Znów się rozpisałam...! W każdym razie, kiedy przedstawiłam Wam Hanysa - skierowałyście mnie do wątku Bezyla właśnie. Jakoś niedługo potem Bezylek odszedł, a bardzo mu kibicowałam. Martwię się o swego gapcia, ale "niech się dzieje wola nieba...", zobaczymy, co przyniesie los.
