Ponieważ świniak cały czas siedział nieruchomo w akcie desperacji postanowiłam przenieść jego klatkę na wybieg Lucjana - to był strzał w 10-tkę. Świń ożył, rusza się po klatce i co najważniejsze - zaczął jeść. Obecność innej świnki go ośmieliła - skubie siano, je owoce/ warzywka, nawet ciekawsko się rozgląda. Wniosek: to człowiek jest tu problemem i budzi paniczny strach. Nie wiem co tego prosia spotkało, ale trauma jest bardzo głęboka. Dziś spróbuję pokolankować go razem z moim Luckiem, choć nie wiem czy dziadzia nie będzie go chciał podgryzać. Prosiak ewidentnie potrzebuje świnkę - przewodnika, który wprowadzi go w "ludzki" świat i udowodni, że człowiek też może być fajny. Jego sierść jest właśnie taka jak tedik z rozetką - mój chłop się w nim zakochał od pierwszego wejrzenia : ) Zaraz zabieg na łapki i smarowanie suchych stóp.
To nie początki podo, więc smaruję oliwą z oliwek. Właśnie obcięłam zadziory ( były jednak na obu przednich łapkach) i zabalsamowałam stopy. Ponieważ znów jest "martwy" zabieg poszedł szybko i sprawnie. Chociaż taka korzyść ...
Moja miłość do świnek zaczęła się (wieki temu) od tego, że wyciągnęłam od sąsiada świnkę, która była trzymana w koszmarnych warunkach. Oddał z ulgą niemalże. Dotąd mam ten widok przed oczami...
Ponieważ Hipolit ( roboczo - jakoś tak nie umiem bez imienia) "otwiera się" w obecności innej świnki podjęłam decyzję o próbie łączenia. Pamiętając opowieści o jego dużej agresji ( w starym domu - dlatego go oddali i w sklepie - nie mogli go połączyć z innymi świnkami, bo je gryzł i siedział sam) uzbroiłam się po zęby, łazienkę zamieniłam na pole walki, wzięłam długie rękawice od mojego legwana, spryskiwacz, szufelkę, ręcznik i kalosze nad kostki zaczerpnęłam oddech i zaczęłam. Było kręcenie tyłkami, puszczanie bąków, strzały bobami, ale ani razu Hipolit nie wykazał agresji, mimo, że raz jeden był na grzbiecie drugiego, raz drugi. Jestem zdania, że Hipolit powinien iść do domku ze zrównoważoną świnką, ale taką co nie da sobie wejść na głowę, bo chłopaka jeszcze roznoszą hormony. Teraz od 30 min sa już na docelowym wybiegu i są kwiki, ale jest bardzo dobrze. Wstawię zdjęcia z łączenia - później, bo teraz jestem w strasznym niedoczasie. Jeszcze wspólne kolankowanie wieczorem.