Tak dużo do opowiedzenia, a tak mało czasu do pisania...
Dziś mija czwarty dzień od połączenia. I muszę powiedzieć, że mija dobrze.
Panowie mają swoje lepsze i gorsze chwile, ale zdecydowanie więcej jest tych lepszych niż ty gorszych.
W sobotę po połączeniu świniaki wylegiwały się w klatce stosunkowo blisko siebie. Obaj byli chyba nieźle zmęczeni - Johnny bardzo często ziewał.
Pierwsza noc przebiegła bardzo spokojnie, mnie prosiaki obudziły tylko dwa razy. Za to mojego TŻ w ogóle nie ruszyło (ale nie żeby on miał mocny sen - ja chyba po prostu byłam przewrażliwiona.
W każdym razie w niedzielę rano sytuacja już prezentowała się zgoła inaczej. Prosiaki leżały po przeciwnych stronach klatki, a kiedy spotykały się na środku to dochodziło do spięć. A Johnny niby nie odganiał Rysia of miski, ale jadł w taki sposób, aby michę zasłonić całym sobą.
Niedziela była chłodna i gdy poszłam na zajęcia mój TŻ zaczął się martwić, że świniaczkom zimno. Gdy wróciłam do domu okazało się, że obaj prosiaczkowi Panowie siedzą pod polarkowym namiotem
Obaj bardzo chcieli siedzieć pod polarkiem, ale cały czas trzymali bezpieczną odległość.
Jednak różowy polarek okazał się kocykiem pojednania i po spędzeniu prawie całej doby tak blisko siebie, poniedziałkowe śniadanie chłopcy zjedli razem.
W między czasie starałam się ich wspólnie kolankować, choć muszę powiedzieć, że nie jest to łatwe. Spokój jest do czasu, kiedy któryś się nie ruszy, bo jak już zaczną się ruchy to prosinki się już na wzajem nakręcają - zaczynają się kwiki i przepychanki i w końcu któryś się wkurza i dezerteruje.
Ale muszę powiedzieć, że nastroje potrafią im się zmieniać jak w kalejdoskopie - w jednym momencie świnki siedzą jedna obok drugiej i są zadowolone, a za chwilę ktoś kogoś próbuje gwałcić...
W każdym razie wczoraj zauważyłam, że kładą się pod kocykiem bardzo blisko siebie. [Tutaj muszę zaznaczyć, że Johnny z Elvisikiem się nigdy nie przytulał. Co więcej, oni nawet nie siadywali razem w jednym miejscu, chociaż muszę powiedzieć, że
żyli w zgodzie, bo do ustalania hierarchii dochodziło bardzo rzadko.]
I nawet jak dostają dobrze rzeczy do jedzenia to się z tym przed sobą nie chowają, tylko jedzą razem.
Tutaj Rysio odmówił jedzenia rzodkiewki, więc dostał w zamian kawał ogórka, którego wchłoną prawie całego, w czasie, kiedy szukałam aparatu
Stan "wahań emocjonalnych" się utrzymuje, ale dziś panowie leżeli pod kocem prawie do siebie przytuleni (nie mam zdjęcia - ładuje mi się bateria do aparatu). Tzn. Johnny leżał z noskiem w boczku zrogalikowanego Rysia.
Zauważyłam też, że Ryszard zaczął traktować Johnnego jako wzór. Bardzo często go naśladuje. A że chłopcy są bardzo podobni z wyglądu to strasznie śmiesznie to wygląda.
Ufff... żem się rozpisała
Na dzisiaj tyle, więcej wieści od popcornów, gdy tylko znów będę miała chwilę na pisanie.