Dawno nie odwiedzałem i nie pisałem na tym forum, jednak pewna sytuacja odmieniła ten stan i teraz piszę te słowa. Do rzeczy, czy jak kto woli do meritum/do brzegu...
Sytuacja wydarzyła się 25 listopada (czwartek). Jedna z moich dwóch świnek (Edzia, starsza), wieczorem bardzo źle się poczuła. Rano super, biegała, jadła, dominowała w klatce, nawet gryzła pręty w klatce, bo dopominała się jedzenia, jak to miała w swoim zwyczaju (nigdy jej nic nie brakowało, gryzła, bo chciała swoje ulubione smakołyki). A wieczorem jak wróciłem z pracy i chciałem się zabrać za sprzątaniem klatki? Osowiała, nie wychodziła ze swojego domku, nawet jak dawałem jeść, a ona dla jedzenia oddałaby nawet swój instynkt samozachowawczy. Wyglądała na obolałą, mało chodziła, tylko niemrawo dreptała, trochę tak jakby kaszlała, kichała, coś delikatnie wypluła z siebie, ale to jakieś wodniste było (barwy lekko wodnisto-zielonkawej?). Była godzina grubo po 23, średnio o tej porze o weterynarza. Rano (26 listopada w piątek) byłem gotowy pojechać z nią do weterynarza w te pędy (po zaprowadzenia starszego synka do przedszkola, dzieci o niczym nie wiedzą), wracam z przedszkola, zanim zadzwonię, sprawdzam i... świnka odeszła i już jest po drugiej stronie tęczowego mostu...Strasznie smutna sytuacja.
Ech... wypominam sobie, że może czegoś nie dopatrzyłem, ale zawsze był regularny weterynarz, najlepsza karma, ogóreczki/papryki, karma wzmacniająca, woda, ładna klatka z udogodnieniami dla świnek i... no nie wiem, co poszło nie tak, bo świnki dłużej żyją. A ona nagle tak w ciągu kilkunastu godzin, więc średnio, że taki miała biorytm i tyle miała wyliczone żyć, bo coś zbyt szybko poszło. Nie wiem co poszło nie tak, nic... Zorganizowałem pochówek i się ostatecznie pożegnałem. Tyle pięknych chwil i wspomnień, wiele razem przeszli, nasze początki, wzajemne poznawanie się, zdobywanie zaufania, przeprowadzka do nowego mieszkanka.
Edzia miała 3 lata, 3 miesiące i 26 dni.
Edzia... podreptała na drugą stronę Tęczowego Mostu
Moderator: pastuszek
- Gegoru
- Posty: 27
- Rejestracja: 05 wrz 2018, 9:47
- Miejscowość: Kraków
- Kontakt:
- sosnowa
- Posty: 15292
- Rejestracja: 19 paź 2013, 11:11
- Miejscowość: Warszawa
- Lokalizacja: Warszawa Saska Kępa
- Kontakt:
Re: Edzia... podreptała na drugą stronę Tęczowego Mostu
Bardzo serdecznie współczuję.
Na pocieszenie mogę powiedzieć, że przynajmniej nie męczyła się długo, a życie miała dobre i szczęśliwe.
Niestety czasem tak jest, że mimo najlepszej opieki, starań, miłości, warunków, one umierają za wcześnie. Wczoraj minął rok, jak znalazłam w klatce swojego prosiaka martwego, a jeszcze 6 godzin wcześniej biegał, jadł i wyglądał zupełnie normalnie i dziarsko.
Teraz szkoda mi i całej Waszej rodziny i zwłaszcza osieroconej świnki.

Na pocieszenie mogę powiedzieć, że przynajmniej nie męczyła się długo, a życie miała dobre i szczęśliwe.
Niestety czasem tak jest, że mimo najlepszej opieki, starań, miłości, warunków, one umierają za wcześnie. Wczoraj minął rok, jak znalazłam w klatce swojego prosiaka martwego, a jeszcze 6 godzin wcześniej biegał, jadł i wyglądał zupełnie normalnie i dziarsko.
Teraz szkoda mi i całej Waszej rodziny i zwłaszcza osieroconej świnki.
- zwierzur
- Posty: 3896
- Rejestracja: 24 sie 2016, 21:59
- Miejscowość: Warszawa
- Kontakt:
Re: Edzia... podreptała na drugą stronę Tęczowego Mostu
Przykre... 

Dobre chwile są jak wisienki na torcie...