Mam taki problem i zastanawiam się, czy to może być grzyb. Momo miała niedawno zabieg usunięcia kaszaka i w związku z tym kurację antybiotykową, drugą po miesięcznej przerwie (poprzednia była na infekcję dróg oddechowych) - piszę, bo to mogło obniżyć jej odporność. Appa trochę ją ganiała po operacji, w dwóch miejscach ją ugryzła i wyrwała po kępie sierści. Problem w tym, że wokół strupów skóra Momo zaczęła się łuszczyć takimi żółtawymi płatami, zarówno tam, gdzie włosy były wyrwane, jak i w okolicach łysych miejsc pokrytych futrem. Tam, gdzie futro jeszcze było, schodziło razem ze skórą. Pod tym mamy już ładną, różową skórkę, najwyżej trochę przesuszoną, ale od wyrwania sierści minęły już prawie dwa tygodnie, a futro nie odrasta. Czy to może być grzyb? Wykąpałam ją w Nizoralu, ale rana jeszcze się nie zagoiła, więc odpada. Co mogę zrobić? I czy w ogóle powinnam się przejmować?
Na chwilę obecną boczek wygląda tak, już po usunięciu złuszczonych płatów:
