Zwracam się szczególnie do osób, które miały lub mają u siebie dwóch chłopców. Jak widzicie, tytuł posta jest nieco dziwaczny, ale zaraz wyjaśnię, o co mi chodzi.
Mam problemy z Chopperem: co jakiś czas miewa - nazwijmy to - "napady", które powtarzają się przez jeden-dwa dni (lub noce...) i podczas których gania Sanjiego po całej klatce próbując go zdominować. Jak mu się to nie udaje, zaczyna dominować hipcie (to pokrowce od termoforów, które wkładam im do klatki, żeby mieli na czym się kłaść, mają pyszczek i nóżki, więc może kojarzą mu się z prawdziwym stworzeniem?). To go jednak nie satysfakcjonuje na zbyt długo i cała zabawa zaczyna się na nowo. Widać po nim, że jest niespokojny, że nawet jak próbuje się położyć gdzieś w kącie albo na półeczce, to co chwila się poprawia, a ostatecznie zrywa się i znów zaczyna biegać i ganiać brata. Ostatnio też zauważyłam, jak gorączkowo przekopuje ściółkę.
Obaj chłopcy okropnie przy tym popiskują do siebie nawzajem, a prym wiedzie Sanji, który zamiast "pogonić" mniejszego, jakby nie było, od siebie brata, to ucieka i woła pomocy (aż się zaczęłam zastanawiać czy męska część hormonów Sanjiego nie trafiła się czasem Chopperowi

Jest to o tyle trudna sytuacja, że nigdy nie wiem, co zrobić, żeby ich uspokoić. Próbowałam odwracać ich uwagę smakołykami (zjadali je, a następnie Chopper zaczynał swoje "gody"), wyjmowaniem z klatki (co chyba tylko jeszcze bardziej ich niepokoi), izolowaniem ich na jakiś czas (parę razy pomogło, ale nie nazwałabym tego złotym środkiem). Widzę, że Sanji się przy tym męczy, a jednocześnie sam Chopper też nie wydaje się być szczęśliwy, bo - jak mówiłam - długo nie potrafi znaleźć sobie miejsca - sądzę, że aż do chwili, gdy to podniecenie (?) z niego nie opadnie. Poza tym, jako że klatka znajduje się w pokoju, który dzielę z Mamą i Siostrą, bywa to dość kłopotliwe... Kiedy ma miejsce w dzień, jest po prostu irytujące (ze względu na bardzo nieprzyjemne tony pisków - mają w sobie coś niepokojącego...), ale jak Chopperowi zdarza się rozrabiać w nocy, to ani nie da się spać (bo raban jest nieziemski), ani nawet tego ignorować (ze względu właśnie na te dźwięki, które od razu sugerują człowiekowi, że dzieje się coś złego).
Myślicie, że jest jakiś sposób na to? Czy ktoś z Was spotkał się już z takim "nabuzowaniem" u samczyka? Dodam, że poprzedniej nocy i dziś rano sytuacja się powtórzyła. Nie wiem czy na skutek bronienia się Sanjiego czy po prostu własnej nieuwagi Chopper miał trochę krwi wokół oczka - przemyłam mu je wodą przegotowaną, na razie jest lepiej, ale obserwuję sytuację. Czy powinnam pojechać z nim do weta? Przy okazji wzięłabym Sanjiego "na przegląd"

Będę Wam wdzięczna za jakiekolwiek rady :*