- wiek świnki - ok. 4 miesięcy (?) - w kwietniu 2018r.
- płeć świnki - samica
- adopcyjny nr świnki - 3984
- miejscowość, w której przebywa zwierzę, oraz u kogo - Pyskowice (k. Gliwic), Kluskaxyz i Hu-sio
- przebyte choroby - Koniczynka z interwencji w Koninie, z problemami neurologicznymi - zarażenie E. Cuniculi, grzybica, pasożyty zewnętrzne i wewnętrzne, sierpień 2019 - zdiagnozowana kardiomiopatia rozstrzeniowa, świnka wymaga dożywotniej podaży leków i opieki kardiologa.
- informacje dot. diety - sianko, karma Versele laga Cavia complete, dodatek karmy trovet, zioła (głównie jeżówka, pokrzywa, liście porzeczki, maliny i brzozy, morwa biała, zielona kukurydza, korzeń mniszka, perz, krwawnik, jasnota biała, melisa, kminek i mniszek, babka, koniczyna czerwona, rdest ptasi, rumianek), warzywa
- stan adopcji - wstrzymana - leczenie, leczenie i jeszcze więcej leczenia
- kontakt do osoby, u której przebywa zwierzę - Kluskaxyz w wiadomości prywatnej przez forum lub mail: takisobieadresemail@gmail.com
- informacja o tym, kto wydał zgodę na założenie wątku - Anula


- imię świnki - Roszponka
- wiek świnki - ok. 6 miesięcy (?) - w kwietniu 2018r. - odeszła 29.10.2019r.
- płeć świnki - samice
- adopcyjny nr świnki - 4007
- miejscowość, w której przebywa zwierzę, oraz u kogo - Pyskowice (k. Gliwic), Kluskaxyz i Hu-sio
- przebyte choroby - Koniczynka z interwencji w Koninie, z problemami neurologicznymi - zarażenie E. Cuniculi, pasożyty zewnętrzne i wewnętrzne, oporny szczep bakterii w układzie oddechowym wskutek czego Roszponka oddycha "inaczej" niż reszta świnek - żyje, dopóki płuca są wydolne i na to pozwolą, w przypadku znacznego pogorszenia i problemów z oddychaniem konieczna będzie eutanazja
- informacje dot. diety - sianko, karma Versele laga Cavia complete, dodatek karmy trovet, zioła (głównie jeżówka, pokrzywa, liście porzeczki, maliny i brzozy, morwa biała, zielona kukurydza, korzeń mniszka, perz, krwawnik, jasnota biała, melisa, kminek i mniszek, babka, koniczyna czerwona, rdest ptasi, rumianek), warzywa
- stan adopcji - wstrzymana - leczenie, leczenie i jeszcze więcej leczenia
- kontakt do osoby, u której przebywa zwierzę - Kluskaxyz w wiadomości prywatnej przez forum lub mail: takisobieadresemail@gmail.com
- informacja o tym, kto wydał zgodę na założenie wątku - Anula


Obie świnki pochodzą z interwencji TOZu w Koninie, z której SPŚM przejęło 112 świnek morskich. Niektóre odeszły szybko po trafieniu pod fachową opiekę - dla tych kilku nie było szczęśliwego zakończenia. Po piekle, jakie przeżyły w swoim krótkim życiu odeszły bez szansy na drugie, lepsze życie. Większość jednak przeżyła, a wraz z nimi ogromna nadzieja i chęci by pomóc im wrócić do "normalnego" życia. Niektóre w lepszym, inne w gorszym stanie. Dwójka z tej ogromnej grupy głodnych, zaniedbanych, przerażonych i cierpiących świnek trafiła do nas.
Dzień I
Przyjechały w sobotę jako świnki, wykazujące objawy neurologiczne, zarażone E. Cuniculi. Przywiozły ze sobą widoczne gołym okiem ruszające się roztocza oraz wszoły - zarówno postacie dorosłe jak i jaja. Papaja ze zmianą grzybiczą na uszku. To właśnie ona w tej dwójce przykuła naszą uwagę oraz informacja jaką otrzymaliśmy przy jej odbiorze - mało się rusza, głównie leży. Papaja przyjechała do nas z niedowładem tylnych łapek, nie potrafiła się ruszać, nawet pełzać. Zjadała wszystko w zasięgu swojej małej poczochranej główki - tylko do miejsca, do którego sięgała. Była odwodniona i malutka (niecałe 400g). Z każdą minutą "oględzin" wychodziły jej kolejne ubytki - rana na stópce, ślad na uchu po ugryzieniu (musiało się to wydarzyć w pseudo-hodowli, ugryzienie dawno zagojone, ale wciąż pobudzające wyobraźnię - jak wyglądało jej życie w tym okropnym miejscu i ile wycierpiała?). Była brudna (nie potrafiła się poruszać - wszelkie wydaliny znajdowały się tuż pod nią) i nieładnie pachniała (nie potrafiła się również sama umyć). Papaja stała się dla nas obrazem tego jak wygląda życie wielu zwierząt w pseudo-hodowlach i do jakiego okrucieństwa jest zdolny człowiek wobec innej żyjącej istoty.


Od razu po przyjeździe dziewczyny dostały leki. Papaję dopajaliśmy strzykawką, przekładaliśmy z sianka na sianko by nie leżała we własnych odchodach. Mimo jej wątpliwej jakości zdrowia miała ogromny apetyt. Zjadała chętnie sianko, karmę i suszone zioła. Nie gardziła niczym. Zdawała się nie widzieć tego co widzimy my i zdecydowanie nie podzielała naszych obaw o jej dalsze życie. Późnym wieczorem stan Papai pogorszył się, ciężko oddychała (https://www.youtube.com/watch?v=iz-E3FipAug) i baliśmy się, że to już koniec. Mimo ciężkiego oddechu wciąż próbowała zjadać sianko, które było w jej pobliżu. Dzięki pomocy "zdalnej" jednej z najlepszych lekarek w Polsce Papaja otrzymała leki w nadziei, że uda się ją uratować. Pozostawało czekać. Czuwaliśmy przy niej do drugiej w nocy, dopajając i nie odstępując na krok. Jeśli ktoś towarzyszył odejściu zwierzęcia za Tęczowy Most wie, jaka bezradność temu towarzyszy, jak wiele chciało by się zrobić a jak niewiele można. Koło pierwszej w nocy Papaja zaczęła swobodniej oddychać, jej stan można było uznać za "stabilny".
Dzień II
Niedziela. Dzień konferencji dla lekarzy weterynarii, leczących zwierzęta egzotyczne. Wszyscy najlepsi ze Śląska pojechali, dostęp do lekarza bardzo utrudniony. Tymczasem Papaja słabła. Problemy z oddychaniem minęły, ale brak sił był widoczny. Potrzebne były kolejne leki. Z ordynacją lekarską "naszej" lekarki udaliśmy się do lecznicy z prośbą o podanie jej leków. Antybiotyk i kroplówka sprawiły, że nasza 400-gramowa kuleczka odzyskała siły. Wciąż nieruchoma (poza przednią częścią ciała i bardzo ciekawską główką) wyglądała jakby lepiej. Niestety do czasu...

Dzień III
To był dzień pełen emocji. Po powrocie z pracy tak oto wyglądała Papaja:
https://www.youtube.com/watch?v=8_KoQAdE1Sc
jeśli ktoś zastanawia się co takiego się wydarzyło - śpieszę z wyjaśnieniem - to wzdęcie. Przy tak małej i kruchej istotce, wychudzonej głodówkami, wzdęcie było bardzo widoczne. Podróż na cito do kliniki. Kolejna kroplówka, kolejne leki dla tego małego ciałka. Wszystko, żeby ją ratować. Po powrocie do domu znów zostało nam jedno - czekanie. To był pierwszy dzień, w którym płakałam z radości a nie z żalu jak wielkie nieszczęście spotkało tak młode i bezbronne zwierzęta - Papaja zaczęła się przemieszczać. Jakość filmiku nie zachwyca, w między czasie mojemu mężowi spadł telefon - wszystko było kręcone "na wariata" - najważniejsze było uwiecznienie pierwszego przełomu w tej trudnej walce - pierwsze samodzielne przemieszczenie: https://www.youtube.com/watch?v=K9loPpKksPU
Dzień IV
kolejna kroplówka podtrzymała odzyskane dzień wcześniej siły, pojawiło się imię dla tej małej wojowniczki. Pamiętacie bajkę o Papaju i jego wielkie, silne ręce? Takie same silne łapki (choć nieporównywalnie mniejsze) miała nasza Koniczynka. Podciągała się nimi w swojej wędrówce po klatce. Tak została Papają - samiczką o nieograniczonej sile.

Dzień V
Kolejny dzień w klinice, bardzo długi dzień z bardzo długą wizytą zarówno Papaji jak i Roszponki. Do tej pory Papaja była świnką, o którą drżeliśmy. Podczas badania okazało sie, że Roszponka mimo pozornie lepszego stanu, również ma swoje problemy. Szmery w górnych drogach oddechowych spowodowały konieczność wdrożenia antybiotykoterapii. Badanie ząbków ujawniło problemy w tej sferze. Roszponka nie kwalifikuje się póki co do korekty - najpierw spróbujemy jej pomóc dietą. Niewykluczone jest jednak, że w przyszłości okaże się świnką z problemami stomatologicznymi.



Środa była również dniem, w którym Papaja pokazała, że jej stan się polepsza. Najlepiej pokaże to filmik - przedstawiam Papaję, poruszającą się o własnych siłach (chodząc, wykonuje charakterystyczne dla EC koła):
https://www.youtube.com/watch?v=0OWuo8wcBj4
Dzień VI i VII
Papaja chodzi, zagląda do misek. Dużo leży - widać, że wciąż odzyskuje siły. Chodzi koślawo, obie z Roszponką przewracają się dużo częściej niż "przeciętna" świnka. Wciąż dostaje kroplówki w DT. Papaja razem z siłami zyskuje również temperament - zdarza jej się wyrywać z rąk i walczyć przy podawaniu leków

https://www.youtube.com/watch?v=h9TMb7q8I3w


Długo zastanawiałam się jak opisać pierwszy tydzień jaki dziewczyny spędziły w DT. Sporo czasu zajęło mi też rozstrzygnięcie w jaki sposób poprowadzić ten wątek. Dziękuję wszystkim, którzy przeżyli namiastkę tego tygodnia razem z nami, czytając jego opis. Jeśli zainteresuje Was dalsza walka Papai i Roszponki - zapraszam tu częściej. Ten tydzień był pełen wzlotów i upadków. Sama nie wiem czy to "tylko" tydzień, czy może "aż" tydzień? Wiem jednak, że mamy przed sobą jeszcze sporo do zrobienia. Prosimy o wsparcie, leczenie zapewne będzie długie i kosztowne, w ciągu tego tygodnia dziewczyny wygenerowały już niemałą kwotę a to zaledwie początek drogi, jaką muszą przejść w swoim dążeniu do "normalnego" życia. Przeżyły piekło. Samo przeżycie jest już tym, czego nie doświadczyło wiele zwierząt z pseudo-hodowli w Koninie.
Na bieżąco będziemy informować o stanie dziewczyn.