Czy świnka odchodzi już przez swój wiek?
: 26 wrz 2013, 8:48
Dzień dobry!
Nie potrafię pogodzić się z faktem, że moja Świntuszka, która ma ponad 6 lat nagle przestała się poruszać i leży na boczku, traci władanie nad łebkiem (nie umie go podnieść) i karmię ją gerberkiem, bo sama nie potrafi jeść.
Rozumiem że jest wiekowa, ale to mój skarb i nie umiem się pogodzić że odchodzi w ten sposób..
Nie ma przerośniętych ząbków, zawsze miała karmę Vitapol, warzywa i ukochaną zieleninkę..
Nie potrafię bezradnie na to patrzeć jak cierpi. Lekarz weterynarii kiedy mieliśmy problem z drugą świnką (która jest za tęczowym mostem) i jej grzybicą na uszku (wzięliśmy ją z zoologa bo nie mogłam patrzeć na warunki w jakich jest..) dał nam proszek dla gołębi. Wyleczyliśmy jej uszko sami maścią przeciwgrzybiczną. Niestety pewnego dnia rano(jednak długo po chorobie uszka) Czarnulka leżała niestety martwa, dzień wcześniej jeszcze ją dopieszczałam i bawiłyśmy się. Obecny lekarz odkąd w ogóle skontaktowaliśmy się z nim w sprawie świnki (ok.2 lat temu chodziło o ropień który udało nam się oczyścić) przestał odbierać od nas telefony zamiast powiedzieć że nie podejmuje się jej leczenia, bo nie zna się na takich zwierzątkach...
Teraz jestem bezradna bo wątpię że Świnka przeżyła by drogę do lekarza, jest słabiutka, muszę podtrzymywać jej boczki żeby nie upadła. Czuję się okropnie, mam emocjonalny stosunek do zwierząt. Po Czarnulce nie umiałam się otrząsnąć. Teraz dzieje się to znowu. Nigdy jej nie zaniedbaliśmy. Nie było żadnych symptomów.
Nawet nie chcę myśleć jak sobie poradzę po jej stracie. Gdy odeszła Czarnulka, była Świntuszka.
Wiem, że Świnka nie uprzedzi że odchodzi ale nie umiem się pogodzić ze swoją bezradnością. Karmi ją mąż, bo ja tylko płaczę gdy na nią patrzę. Wolałabym, żeby to mnie spotkało niż ją.
Nie potrafię pogodzić się z faktem, że moja Świntuszka, która ma ponad 6 lat nagle przestała się poruszać i leży na boczku, traci władanie nad łebkiem (nie umie go podnieść) i karmię ją gerberkiem, bo sama nie potrafi jeść.
Rozumiem że jest wiekowa, ale to mój skarb i nie umiem się pogodzić że odchodzi w ten sposób..
Nie ma przerośniętych ząbków, zawsze miała karmę Vitapol, warzywa i ukochaną zieleninkę..
Nie potrafię bezradnie na to patrzeć jak cierpi. Lekarz weterynarii kiedy mieliśmy problem z drugą świnką (która jest za tęczowym mostem) i jej grzybicą na uszku (wzięliśmy ją z zoologa bo nie mogłam patrzeć na warunki w jakich jest..) dał nam proszek dla gołębi. Wyleczyliśmy jej uszko sami maścią przeciwgrzybiczną. Niestety pewnego dnia rano(jednak długo po chorobie uszka) Czarnulka leżała niestety martwa, dzień wcześniej jeszcze ją dopieszczałam i bawiłyśmy się. Obecny lekarz odkąd w ogóle skontaktowaliśmy się z nim w sprawie świnki (ok.2 lat temu chodziło o ropień który udało nam się oczyścić) przestał odbierać od nas telefony zamiast powiedzieć że nie podejmuje się jej leczenia, bo nie zna się na takich zwierzątkach...
Teraz jestem bezradna bo wątpię że Świnka przeżyła by drogę do lekarza, jest słabiutka, muszę podtrzymywać jej boczki żeby nie upadła. Czuję się okropnie, mam emocjonalny stosunek do zwierząt. Po Czarnulce nie umiałam się otrząsnąć. Teraz dzieje się to znowu. Nigdy jej nie zaniedbaliśmy. Nie było żadnych symptomów.
Nawet nie chcę myśleć jak sobie poradzę po jej stracie. Gdy odeszła Czarnulka, była Świntuszka.
Wiem, że Świnka nie uprzedzi że odchodzi ale nie umiem się pogodzić ze swoją bezradnością. Karmi ją mąż, bo ja tylko płaczę gdy na nią patrzę. Wolałabym, żeby to mnie spotkało niż ją.