Omen i Ariel
: 17 wrz 2018, 18:27
Życie pisze różne scenariusze. Tak też u nas pomimo zarzekania się, że kolejnych świń nie będzie, potoczyło się zupełnie inaczej.
Jeden telefon, świnia w potrzebie, ok. 300 gram i wypadnięte prącie.
Otrzymał na imię Zefir, był w tragicznym stanie i szczerze powiedziawszy biorąc go byłam przekonana, że nie przeżyje nocy. Chciałam zapewnić mu godne "odejście" przy misce karmy i warzywkach - misek już nie miałam, więc zapewniłam mu zakrętkę słoika. Jednak Zefir jak na Bogów przystało wykazał się ogromną chęcią walki i doszedł do siebie. Miał być chwilowo jedynakiem i mimo świadomości, że są to zwierzaki stadne postanowiłam, że tymczasowo tak pozostanie. Jak to wyżej napisałam, los pisze różne scenariusze. W czasie upałów zostaliśmy zwolnieni z pracy wcześniej, dzięki czemu byłam w stanie podjechać do zoologa po siano, oprócz siana wróciłam do domu także ze świnią...
Mały jak na arystokracką aparycję otrzymał imię Omen. I jak jego kolega był zabidzony, z wypadniętym prąciem.
Chłopcy od razu się pokochali. Zefir opiekował się małym jak własnym synem, a Omenek chował mu się pod brzuchem.
I nagle, niespodziewanie, bez żadnych uprzedzeń moja iskierka zgasła. W momencie, kiedy zaczęło się układać, on zrobił się ogromny i okazało się, że jest wilkołakiem - dostałam telefon, że Zefir zrobił się chłodny, nie minęło 30 minut i nagle odszedł, w norce. Nie zdążyłam.
Omen dostał do głowy, do tej pory chodził za Zefirem jak za matką, był dziki i ja też nie przeforsowywałam go noszeniem, kiedy był także taki malutki i delikatny. Przestał jeść, rozbijał się, oszalał.
Zapadła decyzja, jeśli nie pojawi się kolejna świnia to Omenek rozsypie się psychicznie.
Tak też powstała kolejna przyjaźń - Omenek i Arielek.
Omenek jest z marca tego roku, a Arielek z początku maja i mimo to waży prawie 850 g, gdzie starszy Omenek 820
Swoją drogą z matką Ariela też jest ciekawa historia, ale to już odrębna historia.
Dwie świnie i ani jeden więcej.
Jeden telefon, świnia w potrzebie, ok. 300 gram i wypadnięte prącie.
Otrzymał na imię Zefir, był w tragicznym stanie i szczerze powiedziawszy biorąc go byłam przekonana, że nie przeżyje nocy. Chciałam zapewnić mu godne "odejście" przy misce karmy i warzywkach - misek już nie miałam, więc zapewniłam mu zakrętkę słoika. Jednak Zefir jak na Bogów przystało wykazał się ogromną chęcią walki i doszedł do siebie. Miał być chwilowo jedynakiem i mimo świadomości, że są to zwierzaki stadne postanowiłam, że tymczasowo tak pozostanie. Jak to wyżej napisałam, los pisze różne scenariusze. W czasie upałów zostaliśmy zwolnieni z pracy wcześniej, dzięki czemu byłam w stanie podjechać do zoologa po siano, oprócz siana wróciłam do domu także ze świnią...
Mały jak na arystokracką aparycję otrzymał imię Omen. I jak jego kolega był zabidzony, z wypadniętym prąciem.
Chłopcy od razu się pokochali. Zefir opiekował się małym jak własnym synem, a Omenek chował mu się pod brzuchem.
I nagle, niespodziewanie, bez żadnych uprzedzeń moja iskierka zgasła. W momencie, kiedy zaczęło się układać, on zrobił się ogromny i okazało się, że jest wilkołakiem - dostałam telefon, że Zefir zrobił się chłodny, nie minęło 30 minut i nagle odszedł, w norce. Nie zdążyłam.
Omen dostał do głowy, do tej pory chodził za Zefirem jak za matką, był dziki i ja też nie przeforsowywałam go noszeniem, kiedy był także taki malutki i delikatny. Przestał jeść, rozbijał się, oszalał.
Zapadła decyzja, jeśli nie pojawi się kolejna świnia to Omenek rozsypie się psychicznie.
Tak też powstała kolejna przyjaźń - Omenek i Arielek.
Omenek jest z marca tego roku, a Arielek z początku maja i mimo to waży prawie 850 g, gdzie starszy Omenek 820
Swoją drogą z matką Ariela też jest ciekawa historia, ale to już odrębna historia.
Dwie świnie i ani jeden więcej.