Świnkowo w nie-świnkowym dziale :)
: 14 sty 2018, 14:41
Cześć kochani.
Wczoraj straciłam drugą świnkę, Fuńka. Ciężko nawet stwierdzić, co się wydarzyło, tutaj opis z dnia wczorajszego, jeśli ktoś byłby ciekawy:
http://www.forum.swinkimorskie.eu/viewt ... =71&t=8390
I taka mnie refleksja naszła... moja siostra okropnie chce kolejne świnki, ciężko jej zapełnić pustkę, ja rozumiem, bo to ciężkie, że już nikt nie kwiczy jak otwiera się lodówkę, miałam to samo po stracie poprzedniego prosiaczka. Jednak teraz czuję, że chyba nie bardzo chcę coś takiego znów przechodzić. Strasznie uderzyła we mnie śmierć Fuńka, szczególnie, że to nie wydarzyło się ze starości, że po prostu zasnął, bo przeżył już swoje lata, ale trzeba było go uśpić.. i tutaj pojawia się problem/pytanie. Czy to ja robię coś źle, czy może świnki ogólnie z natury są tak mocno chorowite? Trafiały Wam się przypadki prosiaków, które nie chorowały w ogóle lub były to jakieś małe incydenty typu jakiś pasożyt bo pochodziły z niewiadomego źródła i po wyleczeniu wszystko wracało do normy i żyły długo i szczęśliwe aż dożyły sędziwego wieku? Czy może zawsze jest tak, że z tymi prosiakami taki problem zdrowotny? Funiek dużo chorował, i każda jego infekcja układu pokarmowego kończyła się narkozą, zaglądaniem w ząbki (miał wadę genetyczną, odrastanie ostrogi w pyszczku) i ocierał się o śmierć...mogłabym się zgodzić na świnki, teraz już na pewno dwie najlepiej z sobą połączone, zapewne zaadoptowałabym ze stowarzyszenia, tylko właśnie czuję, że mam spore wymagania, bo chciałabym żeby były młode, żebym mogła jak najdłużej z nimi żyć, i chciałabym żeby dotychczas nie przechodziły żadnych poważnych infekcji i chorób, bo czuję, że to prognoza na późniejsze problemy. Zastanawiam się, czy mogłabym jakoś rozbudować moją profilaktykę wobec świnek, nie wiem, co pół roku na pobieranie i badanie krwi prowadzić do weta? Sprawdzać kontrolnie, co się we krwi dzieje? Profilaktyczne kąpiele w środkach przeciwpasożytniczych? Codzienne oglądanie futerka pod lupą, czy nic się nie zaplęgło? Ważyć całe życie świnki 2 razy dziennie? To też tak nie można, bo świnka tylko się nastresuje tymi wycieczkami do weta itd, a to paradoksalnie może przynieść odwrotny skutek...
Albo może w ogóle powinnam dać sobie spokój ze świnkami, skoro mam takie wymagania? Młode, zdrowe? Kurczę nie wiem, widzę że nie zadałam tu konkretnego pytania w tym poście ale mam nadzieję, że zrozumiecie, o co mi chodzi i jakoś ktoś coś pomoże, odpisze, podpowie... bo czuję, że jestem w kropce, dodatkowo zarzucam sobie, że nie zrobiłam wszystkiego w sprawie Fuńka, że może dało się go wyprowadzić jeszcze lekami bądź operacją (wet powiedział, że nie da, ale wiecie jak jest, zarzucam sobie i tak), że nie umiem się świnkami zajmować i może, skoro mam takie wymagania co do ewentualnych następców mojego malucha, to nie powinnam decydować się na prosiaki w ogóle...
/post w tym dziale a nie innym, bo nie znalazłam jakiegoś odpowiedniego działu, aby napisać to, co chciałam. Jeśli mod uzna, że gdzieś indziej pasowałby lepiej - proszę o przeniesienie.
Wczoraj straciłam drugą świnkę, Fuńka. Ciężko nawet stwierdzić, co się wydarzyło, tutaj opis z dnia wczorajszego, jeśli ktoś byłby ciekawy:
http://www.forum.swinkimorskie.eu/viewt ... =71&t=8390
I taka mnie refleksja naszła... moja siostra okropnie chce kolejne świnki, ciężko jej zapełnić pustkę, ja rozumiem, bo to ciężkie, że już nikt nie kwiczy jak otwiera się lodówkę, miałam to samo po stracie poprzedniego prosiaczka. Jednak teraz czuję, że chyba nie bardzo chcę coś takiego znów przechodzić. Strasznie uderzyła we mnie śmierć Fuńka, szczególnie, że to nie wydarzyło się ze starości, że po prostu zasnął, bo przeżył już swoje lata, ale trzeba było go uśpić.. i tutaj pojawia się problem/pytanie. Czy to ja robię coś źle, czy może świnki ogólnie z natury są tak mocno chorowite? Trafiały Wam się przypadki prosiaków, które nie chorowały w ogóle lub były to jakieś małe incydenty typu jakiś pasożyt bo pochodziły z niewiadomego źródła i po wyleczeniu wszystko wracało do normy i żyły długo i szczęśliwe aż dożyły sędziwego wieku? Czy może zawsze jest tak, że z tymi prosiakami taki problem zdrowotny? Funiek dużo chorował, i każda jego infekcja układu pokarmowego kończyła się narkozą, zaglądaniem w ząbki (miał wadę genetyczną, odrastanie ostrogi w pyszczku) i ocierał się o śmierć...mogłabym się zgodzić na świnki, teraz już na pewno dwie najlepiej z sobą połączone, zapewne zaadoptowałabym ze stowarzyszenia, tylko właśnie czuję, że mam spore wymagania, bo chciałabym żeby były młode, żebym mogła jak najdłużej z nimi żyć, i chciałabym żeby dotychczas nie przechodziły żadnych poważnych infekcji i chorób, bo czuję, że to prognoza na późniejsze problemy. Zastanawiam się, czy mogłabym jakoś rozbudować moją profilaktykę wobec świnek, nie wiem, co pół roku na pobieranie i badanie krwi prowadzić do weta? Sprawdzać kontrolnie, co się we krwi dzieje? Profilaktyczne kąpiele w środkach przeciwpasożytniczych? Codzienne oglądanie futerka pod lupą, czy nic się nie zaplęgło? Ważyć całe życie świnki 2 razy dziennie? To też tak nie można, bo świnka tylko się nastresuje tymi wycieczkami do weta itd, a to paradoksalnie może przynieść odwrotny skutek...
Albo może w ogóle powinnam dać sobie spokój ze świnkami, skoro mam takie wymagania? Młode, zdrowe? Kurczę nie wiem, widzę że nie zadałam tu konkretnego pytania w tym poście ale mam nadzieję, że zrozumiecie, o co mi chodzi i jakoś ktoś coś pomoże, odpisze, podpowie... bo czuję, że jestem w kropce, dodatkowo zarzucam sobie, że nie zrobiłam wszystkiego w sprawie Fuńka, że może dało się go wyprowadzić jeszcze lekami bądź operacją (wet powiedział, że nie da, ale wiecie jak jest, zarzucam sobie i tak), że nie umiem się świnkami zajmować i może, skoro mam takie wymagania co do ewentualnych następców mojego malucha, to nie powinnam decydować się na prosiaki w ogóle...
/post w tym dziale a nie innym, bo nie znalazłam jakiegoś odpowiedniego działu, aby napisać to, co chciałam. Jeśli mod uzna, że gdzieś indziej pasowałby lepiej - proszę o przeniesienie.