Ośmioro wspaniałych - w tym 5 małych prosiakowych panienek
: 04 paź 2017, 18:53
Witam wszystkich. Zarejestrowałam się już jakiś czas temu a forum podglądam od lipca. Dokładniej od momentu kiedy z ust mojego męża padło "Może weźmiemy świnkę morską? Nigdy żadnej nie miałem a wydają się takie kochane"
Ja miałam. Dwa razy nie trzeba było powtarzać.
Długo się zastanawialiśmy czy wybrać się do hodowli a może adoptować? Prawie kupiłam małego samczyka na OLX. Na szczęście do tego nie doszło bo nie mieliśmy dla niego kompletnie nic prócz otwartego serducha.
Zaczęło się kompletowanie wyprawki. W sklepach zoologicznych widzieliśmy dużo świnek ale nawet na nie nie patrzyliśmy. Do czasu aż w jednym mąż zobaczył świnkę podobną do US Teddy. Pani powiedziała ,że to samiczka mająca "nie więcej niż pół roku". Mój mąż powiedział ,że to Zuzia...i pojechała z nami do domu.
Zuzia teraz.
Podczas spaceru znalazła,zasikała i przejęła psią poduszkę. Cała Zuzia.
Niecały tydzień później pocztą pantoflową dotarło do nas ,że ktoś oddaje świnki. Pojechaliśmy zobaczyć bo Zuzi przyda się towarzysz a takiej śwince kochający domek. Okazało się ,że były dwie,do tego to maluszki. Wstępnie zarezerwowana rozetka i jak się okazało - nasza nowa córcia Władzia ,której sierść z dnia na dzień jest coraz dłuższa.
Władzia jakieś 3 tygodnie temu.
Obie panny się poznają.
Razem w tunelu podczas pierwszych wspólnych wybiegów.
W pierwszej klatce.
Zastanawialiśmy się gdzie możemy postawić większą klatkę. Odpowiedź brzmiała- nigdzie. Mąż rozebrał więc pół regału To jednak nie załatwiło sprawy bo miejsce było niewymiarowe. Długości mogłaby być nawet i 160 ale na szerokość góra 60. 120x60 by na dwie świnki wystarczyła ale mieliśmy dodatkowe 0,4m zapasu. Takich klatek nie robią więc zebraliśmy się w sobie i zbudowaliśmy sami.
A skoro klatka ogromna to może trzecia świnka? Luby powiedział ,że w żadnym wypadku. Szukając akcesoriów dla świnek trafiłam znowu na profil OLX tej pani od małego samca ,którego chciałam przygarnąć na początku. Urzekły mnie te zdjęcia:
Dwa tygodnie temu pojechałam (z mężem co to trzeciej świnki nie chciał) i przywiozłam maleństwo do domu. Dwa razy imię zmieniała. Zuzia od razu była Zuzią a Władzia Władzią (chociaż ma też indiańskie imię - Zasikany Zadek). Mała jednak była Inką a potem Lusią zanim została Franią.
Dziewczynki od razu się zaakceptowały. Tulić się do siebie nie chcą ,któraś czasem turka ale nigdy się nie próbowały nawet gryźć. Za to na spacerach wędrują i zwiedzają wszystko razem.
Jak się już tak rozpisałam i ktoś dotrwał do końca lub sobie zdjęcia przegląda to pochwalę się resztą towarzystwa:
Tusia to 14-sto letnia panienka ,którą w wieku 5-ciu tygodni sprezentowałam mojej mamie. Jak szliśmy "na swoje" mama sprezentowała ją nam. Tusia nie narzeka. My też nie.
Shaki trafił do nas rok po Tusi.Miał jakieś 3 miesiące. Jak byłam na wakacjach ktoś go znalazł w czasie burzy i przyniósł do mnie. Przez dwa tygodnie szukaliśmy właściciela ale się nikt nie przyznał. Pojechał ze mną do Warszawy. Na początku mieliśmy mu znaleźć nowy dom ale mama się do niego przyzwyczaiła, rozpieściła i nie oddała. Znaczy w końcu oddała nam ale dopiero rok temu.
Nemezis przywiozłam w sierpniu 2010 ze wsi jako kociaka. Dla znajomego bo chciał... ale się rozmyślił. Co miałam robić? Przecież kota nie wyrzucę, nie odwiozę i do schroniska też nie oddam. Została i uprzykrza życie mojej drugiej połówce. Rozrabia okropnie. Mąż ją gania i krzyczy ,że na pasztet przerobi albo za okno wyrzuci. Potem wieczorem Nemi przychodzi do niego na pieszczoty i razem usypiają.
Edit 15.11.2017
Niedawno dołączył do nas ten mały łobuziak. Więcej o Arno w postach.
Wszystkie zwierzaki strasznie kocham. Choć luby mówi ,że tylko Zuzia jest jego to tak samo je uwielbia i z racji czasu nawet więcej się nimi zajmuje. A za Nemi dałby sobie rękę uciąć choć się do tego nie przyzna
Ja miałam. Dwa razy nie trzeba było powtarzać.
Długo się zastanawialiśmy czy wybrać się do hodowli a może adoptować? Prawie kupiłam małego samczyka na OLX. Na szczęście do tego nie doszło bo nie mieliśmy dla niego kompletnie nic prócz otwartego serducha.
Zaczęło się kompletowanie wyprawki. W sklepach zoologicznych widzieliśmy dużo świnek ale nawet na nie nie patrzyliśmy. Do czasu aż w jednym mąż zobaczył świnkę podobną do US Teddy. Pani powiedziała ,że to samiczka mająca "nie więcej niż pół roku". Mój mąż powiedział ,że to Zuzia...i pojechała z nami do domu.
Zuzia teraz.
Podczas spaceru znalazła,zasikała i przejęła psią poduszkę. Cała Zuzia.
Niecały tydzień później pocztą pantoflową dotarło do nas ,że ktoś oddaje świnki. Pojechaliśmy zobaczyć bo Zuzi przyda się towarzysz a takiej śwince kochający domek. Okazało się ,że były dwie,do tego to maluszki. Wstępnie zarezerwowana rozetka i jak się okazało - nasza nowa córcia Władzia ,której sierść z dnia na dzień jest coraz dłuższa.
Władzia jakieś 3 tygodnie temu.
Obie panny się poznają.
Razem w tunelu podczas pierwszych wspólnych wybiegów.
W pierwszej klatce.
Zastanawialiśmy się gdzie możemy postawić większą klatkę. Odpowiedź brzmiała- nigdzie. Mąż rozebrał więc pół regału To jednak nie załatwiło sprawy bo miejsce było niewymiarowe. Długości mogłaby być nawet i 160 ale na szerokość góra 60. 120x60 by na dwie świnki wystarczyła ale mieliśmy dodatkowe 0,4m zapasu. Takich klatek nie robią więc zebraliśmy się w sobie i zbudowaliśmy sami.
A skoro klatka ogromna to może trzecia świnka? Luby powiedział ,że w żadnym wypadku. Szukając akcesoriów dla świnek trafiłam znowu na profil OLX tej pani od małego samca ,którego chciałam przygarnąć na początku. Urzekły mnie te zdjęcia:
Dwa tygodnie temu pojechałam (z mężem co to trzeciej świnki nie chciał) i przywiozłam maleństwo do domu. Dwa razy imię zmieniała. Zuzia od razu była Zuzią a Władzia Władzią (chociaż ma też indiańskie imię - Zasikany Zadek). Mała jednak była Inką a potem Lusią zanim została Franią.
Dziewczynki od razu się zaakceptowały. Tulić się do siebie nie chcą ,któraś czasem turka ale nigdy się nie próbowały nawet gryźć. Za to na spacerach wędrują i zwiedzają wszystko razem.
Jak się już tak rozpisałam i ktoś dotrwał do końca lub sobie zdjęcia przegląda to pochwalę się resztą towarzystwa:
Tusia to 14-sto letnia panienka ,którą w wieku 5-ciu tygodni sprezentowałam mojej mamie. Jak szliśmy "na swoje" mama sprezentowała ją nam. Tusia nie narzeka. My też nie.
Shaki trafił do nas rok po Tusi.Miał jakieś 3 miesiące. Jak byłam na wakacjach ktoś go znalazł w czasie burzy i przyniósł do mnie. Przez dwa tygodnie szukaliśmy właściciela ale się nikt nie przyznał. Pojechał ze mną do Warszawy. Na początku mieliśmy mu znaleźć nowy dom ale mama się do niego przyzwyczaiła, rozpieściła i nie oddała. Znaczy w końcu oddała nam ale dopiero rok temu.
Nemezis przywiozłam w sierpniu 2010 ze wsi jako kociaka. Dla znajomego bo chciał... ale się rozmyślił. Co miałam robić? Przecież kota nie wyrzucę, nie odwiozę i do schroniska też nie oddam. Została i uprzykrza życie mojej drugiej połówce. Rozrabia okropnie. Mąż ją gania i krzyczy ,że na pasztet przerobi albo za okno wyrzuci. Potem wieczorem Nemi przychodzi do niego na pieszczoty i razem usypiają.
Edit 15.11.2017
Niedawno dołączył do nas ten mały łobuziak. Więcej o Arno w postach.
Wszystkie zwierzaki strasznie kocham. Choć luby mówi ,że tylko Zuzia jest jego to tak samo je uwielbia i z racji czasu nawet więcej się nimi zajmuje. A za Nemi dałby sobie rękę uciąć choć się do tego nie przyzna