Tola, Jantar, Pontus, Loczek, Anemon, Jogi, Entropia, Cieciorek, Zetros
: 31 sty 2014, 21:51
Lord Pontus, rodzina, towarzysze i goście - moje stado za Tęczowym Mostem
Tola bystrzanka pobiegła na zieloną łąkę 31.01.2014
Najdzielniejsza z dzielnych. Tola Bystrzanka, drobniutka, prawie ślepa, zabawnie potrząsająca głową w poszukiwaniu światła i zapachu, odeszła dzisiaj wieczorem.
Przyjechała ze Szczurkiem w sierpniu 2010 po akcji w Bystrej.
Do Warszawy, bo było widać, że ma coś z oczami i w ogóle jest w złym stanie. Z tych 40 świnek najciężej chore jechały do stolicy, a zdrowych tam nie było w ogóle.
Mało brakowało, a już wtedy by nas opuściła - dostała krwotoku po poronieniu. Ale dobre świńskie duchy sprawiły, że Ania Azb to zauważyła, a dr Ania Rzepka była w pracy i uratowała świńskie życie. Świńskie oczy leczyła dr Oliwia Łobaczewska, a resztę dr Kasia Kacprzak-Kamińska w Medicavecie.
Wtedy, we wrześniu 2010 Tola zamieszkała u mnie – chuda, łysawa, obolała, agresywna, niepewna, czy chce żyć, czy nie. Pontus zakochał się w niej od razu i tak długo chodził naokoło klatki, że Tola zaczęła najpierw jeść, a potem przestała go gryźć. Tylko jego. Wszystkie inne świnki potem goniła bez pardonu, niezależnie od płci i wieku. Cichcem rąbała zębami i już.
Mieszkali z Pontusem trzy i pół roku. Zawsze razem, jak stare dobre małżeństwo, w którym to on pokazuje, gdzie jest jedzenie, ale i tak ona je zabiera, a łakoma była straszliwie. W pewnej chwili ważyła 1100g.
Tola z wiekiem prawie przestała widzieć, więc Pontus był jej przewodnikiem, ale to ona w tym stadle rządziła, co nieraz dawała mu boleśnie odczuć. Pontus brał potulnie po pysku, kładł się obok i wzdychał do jej urody.
Nie pożegnała się z nami za bardzo, zawsze była twarda, niby dawała do zrozumienia, że może odejść, ale do ostatniej chwili trzymała się dzielnie. Wczoraj jeszcze jadła, piła, dreptała, gadała z Pontusem i Ikerem, a kiedy szłam spać, ona leżała na półce i skubała siano, spokojna i kudłata, jak zawsze.
Dzisiaj rano już była ciężko chora, infekcja jelitowa rozwinęła się w kilka godzin, nerki i wątroba odmówiły posłuszeństwa, zaczęła wchodzić we wstrząs, i – wieczorem, około 20, Tola odeszła.
Przywitała się już na pewno z ciotką Ibizą, z dziadkiem Szeryfem, z młodym Tośkiem, przekazała Gryzmołowi pozdrowienia od Pontusa.
Bercik podobno też tam jest z chłopakami i radzą sobie nieźle.
Do zobaczenia, Maleńka...
Taką ją będę pamiętać, z tym zawadiackim kogutem na głowie i uważnym spojrzeniem niedowidzących oczek.
Tola bystrzanka pobiegła na zieloną łąkę 31.01.2014
Najdzielniejsza z dzielnych. Tola Bystrzanka, drobniutka, prawie ślepa, zabawnie potrząsająca głową w poszukiwaniu światła i zapachu, odeszła dzisiaj wieczorem.
Przyjechała ze Szczurkiem w sierpniu 2010 po akcji w Bystrej.
Do Warszawy, bo było widać, że ma coś z oczami i w ogóle jest w złym stanie. Z tych 40 świnek najciężej chore jechały do stolicy, a zdrowych tam nie było w ogóle.
Mało brakowało, a już wtedy by nas opuściła - dostała krwotoku po poronieniu. Ale dobre świńskie duchy sprawiły, że Ania Azb to zauważyła, a dr Ania Rzepka była w pracy i uratowała świńskie życie. Świńskie oczy leczyła dr Oliwia Łobaczewska, a resztę dr Kasia Kacprzak-Kamińska w Medicavecie.
Wtedy, we wrześniu 2010 Tola zamieszkała u mnie – chuda, łysawa, obolała, agresywna, niepewna, czy chce żyć, czy nie. Pontus zakochał się w niej od razu i tak długo chodził naokoło klatki, że Tola zaczęła najpierw jeść, a potem przestała go gryźć. Tylko jego. Wszystkie inne świnki potem goniła bez pardonu, niezależnie od płci i wieku. Cichcem rąbała zębami i już.
Mieszkali z Pontusem trzy i pół roku. Zawsze razem, jak stare dobre małżeństwo, w którym to on pokazuje, gdzie jest jedzenie, ale i tak ona je zabiera, a łakoma była straszliwie. W pewnej chwili ważyła 1100g.
Tola z wiekiem prawie przestała widzieć, więc Pontus był jej przewodnikiem, ale to ona w tym stadle rządziła, co nieraz dawała mu boleśnie odczuć. Pontus brał potulnie po pysku, kładł się obok i wzdychał do jej urody.
Nie pożegnała się z nami za bardzo, zawsze była twarda, niby dawała do zrozumienia, że może odejść, ale do ostatniej chwili trzymała się dzielnie. Wczoraj jeszcze jadła, piła, dreptała, gadała z Pontusem i Ikerem, a kiedy szłam spać, ona leżała na półce i skubała siano, spokojna i kudłata, jak zawsze.
Dzisiaj rano już była ciężko chora, infekcja jelitowa rozwinęła się w kilka godzin, nerki i wątroba odmówiły posłuszeństwa, zaczęła wchodzić we wstrząs, i – wieczorem, około 20, Tola odeszła.
Przywitała się już na pewno z ciotką Ibizą, z dziadkiem Szeryfem, z młodym Tośkiem, przekazała Gryzmołowi pozdrowienia od Pontusa.
Bercik podobno też tam jest z chłopakami i radzą sobie nieźle.
Do zobaczenia, Maleńka...
Taką ją będę pamiętać, z tym zawadiackim kogutem na głowie i uważnym spojrzeniem niedowidzących oczek.