Chłoniak - diagnoza, leczenie, obserwacje
: 25 sty 2014, 14:31
Wątek ten chciałabym poświęcić moje śwince Jadzi [*], która umarła na chłoniaka.
Oto Jadzia. W najlepszych czasach 1,6 kg żywej wagi. Z powodu nadciśnienia miała zaleconą dietę. No i schudła – do 1,2 kg. Ucieszyłam się. Później okazał się iż ten spadek wagi był początkiem chłoniaka zapewne. Po jakimś czasie – wymacałam jej gulkę pod brodą – wet, biopsja, diagnoza – chłoniak. Parę razy dostała dożylnie steryd jak przestawała jeść. Po około miesiącu musiałam ją uśpić. Rzecz działa się siedem lat temu czyli w roku 2007. Chodziłam z nią do dr Wojtyś. Wtedy jeszcze krew do badania pobierało się ze zbyt mocno przyciętego pazurka, a świnkom nie podawało się chemii ponieważ trzeba by to zrobić dożylnie a nikt z wetów nie wkłuwał się świnkom w żyłę. Tzn. nikt wśród tych, u których ja byłam.
A to moja świnka Zyta, ma obecnie 6 i pół roku. W połowie października ubiegłego roku nagle schudła, 100 g przy zwykłej wadze ok. 750 g. Poszłam od razu do weta bo niedawno umarła Kogutka na ogólne zakażenie krwi ( zapewne od pododermatitis) i bałam się że Zyta mogła się zarazić. Zrobiono jej USG i badania krwi. W USG wyszły powiększone węzły chłonne, poza tym powiększona śledziona no i coś z sercem – to akurat bez związku z chłoniakiem. Dr wymacała też słynne gulki, czyli powiększone węzły chłonne. W badaniach krwi wyszły bardzo wysokie leukocyty oraz bardzo wysoki % limfocytów. Wykonano biopsję węzła chłonnego, która nie była miarodajna ( sugerowano jakieś ropnie i zakażenie gronkowcem). W tym momencie – przeniosłam się z leczeniem do Medicavetu ponieważ wiedziałam że tam leczą akurat świnkę z podobnym problemem.
Dr Kasia zaleciła usunięcie węzła podżuchwowego pod narkozą i oddanie go do badania. Jeśli wyszedłby chłoniak, miało od razu być zrobione badanie które wykaże jaki to typ chłoniaka. Mieliśmy czekać na wyniki 7 dni, czekaliśmy 22.
W międzyczasie Zyta zaczęła czuć się bardzo źle i nie było wiadomo czy w ogóle doczeka wyników. Przez tydzień woziłam ją codziennie przed pracą do lecznicy gdzie wolniutko dostawała kroplówkę dożylnie plus stryd. Wieczorem ją odbierałam. Ponieważ nie bardzo chciała jeść była też dokarmiana.
Wyniki dotarły, chłoniak się potwierdził, zaczęliśmy zatem podawać vinkristinę. Zanosiłam świnkę rano, podawaną miała chemię, a potem cały dzień świnkę obserwują jak na nią reaguje. Podaje się ją raz w tygodniu. Zyta dostała cztery dawki. Był pewien problem z wkłuciami, łapki były bardzo już pokutne – po tych kroplówkach, ale dr Kasia i dr Judyta to czarodziejki i udało się. Był też problem z łapką po wenflonie, łapa spuchła i wyglądała jak poparzona. Argosulfan szybko pomógł. Kolejna rzecz – tylne nóżki zaczęły źle działać, załamywały się jakby pod Zytą. Na RTG wyszła dysplazja stawów biodrowych. Oczywiście ma to związek z wiekiem, nie z chłoniakiem.
No i Zyta żyje sobie. Trochę dokarmiam, rano i wieczorem, bo jak zje ze strzykawki to ładnie potem je sama. Leki bierze takie
– steryd 1 x dziennie ( na początku było 2 x dziennie)
ulgastarn osłonowo przed sterydem
enteroferment x 1
witmina C x 1
koenzym Q, x 1 ( przeciwnowotworowo)
hepatiale forte ( osłonowo na wątrobę )
hellicid ( osłonowo na żołądek)
ursocam ( rozpuszcza złogi w pęcherzyku żółciowym)
prillium ( na serce )
metacam – raz na 3 dni, przeciwbólowo/przeciwzapalnie na tylne łapki
Musiałam zacząć wcześniej wstawać, żeby zdążyć podać leki ( odstęp między podaniem ulgastranej i sterydem to 1 godzina)
Na badaniach krwi po chemii wyszło dużo leukocytów i wysokie wyniki wątrobowe, ale to podobno normalne po chemii. Na USG wyszły te złogi w pęcherzyku i nic więcej niepokojącego.
Gdzieś za miesiąc kolejne badania. Zyta mieszka sobie w klatce sama obecnie, dużo odpoczywa w norce, ostatnio więcej siedzi obok norki i odmawia wejścia do niej. TZ twierdzi że widział ją jak opierała się przednimi łapkami o pręty klatki i żądała warzyw.
I jeszcze trochę o wydatkach -
badanie krwi ze 3 razy
Usg - 2 razy
RTG - 2 razy
biopsja, wycięcie węzła plus jego badanie ( to normalny zabieg pod narkozą )
cały tydzień kroplówek dożylnych
echo serca i profil sercowy krwi ( no to u Zyty tylko)
4 razy vinkristina ( nie mniej niż 150 zł za każdą dawkę )
Poza tym - leki, podkłady, karma ratunkowa.
I jeszcze - to leczenie takie bardziej eksperymentalne. Profesor onkolog wyliczył dawki dla świnek i całą procedurę. I - leczymy! Zyta przysłuży się dla nauki!
Na razie sobie żyjemy. Trzeba być dobrej myśli i trzeba być optymistą.
Napisałam to wszystko żeby było wiadomo czego się spodziewać po usłyszeniu diagnozy - chłoniak. Pamiętam jaka ja byłam załamana i zagubiona i nie wiedziałam co mam robić.
Oto Jadzia. W najlepszych czasach 1,6 kg żywej wagi. Z powodu nadciśnienia miała zaleconą dietę. No i schudła – do 1,2 kg. Ucieszyłam się. Później okazał się iż ten spadek wagi był początkiem chłoniaka zapewne. Po jakimś czasie – wymacałam jej gulkę pod brodą – wet, biopsja, diagnoza – chłoniak. Parę razy dostała dożylnie steryd jak przestawała jeść. Po około miesiącu musiałam ją uśpić. Rzecz działa się siedem lat temu czyli w roku 2007. Chodziłam z nią do dr Wojtyś. Wtedy jeszcze krew do badania pobierało się ze zbyt mocno przyciętego pazurka, a świnkom nie podawało się chemii ponieważ trzeba by to zrobić dożylnie a nikt z wetów nie wkłuwał się świnkom w żyłę. Tzn. nikt wśród tych, u których ja byłam.
A to moja świnka Zyta, ma obecnie 6 i pół roku. W połowie października ubiegłego roku nagle schudła, 100 g przy zwykłej wadze ok. 750 g. Poszłam od razu do weta bo niedawno umarła Kogutka na ogólne zakażenie krwi ( zapewne od pododermatitis) i bałam się że Zyta mogła się zarazić. Zrobiono jej USG i badania krwi. W USG wyszły powiększone węzły chłonne, poza tym powiększona śledziona no i coś z sercem – to akurat bez związku z chłoniakiem. Dr wymacała też słynne gulki, czyli powiększone węzły chłonne. W badaniach krwi wyszły bardzo wysokie leukocyty oraz bardzo wysoki % limfocytów. Wykonano biopsję węzła chłonnego, która nie była miarodajna ( sugerowano jakieś ropnie i zakażenie gronkowcem). W tym momencie – przeniosłam się z leczeniem do Medicavetu ponieważ wiedziałam że tam leczą akurat świnkę z podobnym problemem.
Dr Kasia zaleciła usunięcie węzła podżuchwowego pod narkozą i oddanie go do badania. Jeśli wyszedłby chłoniak, miało od razu być zrobione badanie które wykaże jaki to typ chłoniaka. Mieliśmy czekać na wyniki 7 dni, czekaliśmy 22.
W międzyczasie Zyta zaczęła czuć się bardzo źle i nie było wiadomo czy w ogóle doczeka wyników. Przez tydzień woziłam ją codziennie przed pracą do lecznicy gdzie wolniutko dostawała kroplówkę dożylnie plus stryd. Wieczorem ją odbierałam. Ponieważ nie bardzo chciała jeść była też dokarmiana.
Wyniki dotarły, chłoniak się potwierdził, zaczęliśmy zatem podawać vinkristinę. Zanosiłam świnkę rano, podawaną miała chemię, a potem cały dzień świnkę obserwują jak na nią reaguje. Podaje się ją raz w tygodniu. Zyta dostała cztery dawki. Był pewien problem z wkłuciami, łapki były bardzo już pokutne – po tych kroplówkach, ale dr Kasia i dr Judyta to czarodziejki i udało się. Był też problem z łapką po wenflonie, łapa spuchła i wyglądała jak poparzona. Argosulfan szybko pomógł. Kolejna rzecz – tylne nóżki zaczęły źle działać, załamywały się jakby pod Zytą. Na RTG wyszła dysplazja stawów biodrowych. Oczywiście ma to związek z wiekiem, nie z chłoniakiem.
No i Zyta żyje sobie. Trochę dokarmiam, rano i wieczorem, bo jak zje ze strzykawki to ładnie potem je sama. Leki bierze takie
– steryd 1 x dziennie ( na początku było 2 x dziennie)
ulgastarn osłonowo przed sterydem
enteroferment x 1
witmina C x 1
koenzym Q, x 1 ( przeciwnowotworowo)
hepatiale forte ( osłonowo na wątrobę )
hellicid ( osłonowo na żołądek)
ursocam ( rozpuszcza złogi w pęcherzyku żółciowym)
prillium ( na serce )
metacam – raz na 3 dni, przeciwbólowo/przeciwzapalnie na tylne łapki
Musiałam zacząć wcześniej wstawać, żeby zdążyć podać leki ( odstęp między podaniem ulgastranej i sterydem to 1 godzina)
Na badaniach krwi po chemii wyszło dużo leukocytów i wysokie wyniki wątrobowe, ale to podobno normalne po chemii. Na USG wyszły te złogi w pęcherzyku i nic więcej niepokojącego.
Gdzieś za miesiąc kolejne badania. Zyta mieszka sobie w klatce sama obecnie, dużo odpoczywa w norce, ostatnio więcej siedzi obok norki i odmawia wejścia do niej. TZ twierdzi że widział ją jak opierała się przednimi łapkami o pręty klatki i żądała warzyw.
I jeszcze trochę o wydatkach -
badanie krwi ze 3 razy
Usg - 2 razy
RTG - 2 razy
biopsja, wycięcie węzła plus jego badanie ( to normalny zabieg pod narkozą )
cały tydzień kroplówek dożylnych
echo serca i profil sercowy krwi ( no to u Zyty tylko)
4 razy vinkristina ( nie mniej niż 150 zł za każdą dawkę )
Poza tym - leki, podkłady, karma ratunkowa.
I jeszcze - to leczenie takie bardziej eksperymentalne. Profesor onkolog wyliczył dawki dla świnek i całą procedurę. I - leczymy! Zyta przysłuży się dla nauki!
Na razie sobie żyjemy. Trzeba być dobrej myśli i trzeba być optymistą.
Napisałam to wszystko żeby było wiadomo czego się spodziewać po usłyszeniu diagnozy - chłoniak. Pamiętam jaka ja byłam załamana i zagubiona i nie wiedziałam co mam robić.