Strona 1 z 2

Amputacja łapki - wina weterynarza

: 27 mar 2020, 1:01
autor: Prosiak Srosiak
Mamy poważny problem u naszej kochanej Misi. Najprawdopodobniej będzie musiała mieć amputowaną tylną łapkę, a wszystko z winy weterynarza. :(
W poniedziałek zauważyłam u Pyszki w tylnej nodze złamany, środkowy palec. Był prawie pod kątem prostym, lekko zaczerwieniony w miejscu urazu. Pojechałam z nią do weta, który owinął łapkę elastycznym bandażem, takim którym usztywnia się złamania u psów. Miałam zostawić tak opatrzoną łapkę na dwa dni.
Nawet w najgorszej wersji nie brałam pod uwagę, że może wyniknąć z tego coś bardzo złego. Byłam u sprawdzonego weta, który wyleczył już nie jedną naszą świnkę. Co prawda nie jest to nasz docelowy lekarz ale gdy nie ma Pani Asi to zawsze trafiamy tam.
W środę odwinęłam bandaż i już wtedy wiedziałam, że coś jest nie tak. Łapka miała niepokojący kolor, a raczej jego brak. Poduszeczki stopy były przezroczyste. Po kilku minutach łapka zaczęła silnie puchnąć i mocno podchodzi krwią. Zaczął sączyć się z niej płyn.
Weterynarz za mocno ścisnął stopę, przez co nie dochodziła do niej krew! PRZEZ DWA DNI!!!
W czwartek rano łapka wyglądała gorzej. Złamany palec zaczął robić się czarny, opuchlizna nie ustąpiła. Misia trafiła do weterynarza, tym razem do naszego. Nie do samej Pani Asi ale pod jej nadzorem.
W pierwszej wersji Pyszka miała mieć amputowany palec, ostatecznie dostała zastrzyk i zalecenie masaży w celu pobudzenia krążenia. Niestety mimo wszystko stan łapki jest coraz gorszy. Drugi palec robi się czarny, a cała stopa jest zimna i sina. Po masażach robi się mocno czerwona ale obawiam się, że to już za późno. Wszystko wskazuje na to, że trzeba będzie amputować nie tylko palec, a całą stópkę :sadness: Bardzo się tego boję, nie wiem czy Misia sobie poradzi.
Mam w sobie tyle złości w stosunku do pierwszego weterynarza, a jednocześnie potężne wyrzutu sumienia. Mogłam zdjąć ten bandaż wcześniej, a nie trzymać dwa dni, tak jak kazał wet. Czułam, że coś jest nie tak.
Nie wierzę, że można było aż tak pogorszyć stan zwierzaka. Takim głupim błędem. Pytałam czy nie za mocno jest ta łapka ściśnięta. Weterynarz twierdził, że musi być usztywniona i że wszystko jest dobrze. Ufałam temu człowiekowi, a teraz będę zmuszona "odciąć" Misi łapkę. Gdybym tego nie ruszała, zostawiła ten palec, to nic by się złego nie stało. Ta łapka nawet nie była spuchnięta. Piękna, różowiutka raciczka. Tylko lekko czerwony palec. Nie potrafię się z tym pogodzić.

Czy ktoś z Was ma prosiaczka bez stopy czy łapki??? Czy ktoś wie jak sobie taki zwierzak radzi??? Bardzo się o nią boję :(

Re: Amputacja łapki - wina weterynarza

: 28 mar 2020, 8:16
autor: hucułek
Nie dokońca w temacie, ale.... Nie warto się obwiniać, ponieważ to i tak nie jest źle, ja się 3 mc obwiniałam za śmierć mojej świnki (po krótce:) wet podał jej leki, przestała jeść, pić, kiedy pytam co on tak serio podał, mówi mi zupełnie coś innego, niż kiedy to podawał, a dokładnie podał trucizne, cały pech w tym, że gdybym wiedziała, co on podaje to bym zabrała świnki i uciekła jak najprędzej, bo wiedziałam, że dla świnek to trucizna.... :glowawmur: Kiedy o tym poczytałam dokładnie to i tak długo chłopaki walczyły bo aż 11 dni (zabija ponoć do 3 dni), ale widok był okropny, to jak Czitos się męczył.... :cry: (porażenie układu nerwowego), aż w końcu odszedł. :candle: Młodszy (mniej dostał) przeżył (nikt nie wie jakim cudem) i 0,5 roku był leczony na grzybice. Po czym po jakimś czasie moje 5 zwierząt już było leczone na grzybice..... :idontknow: a weterynarze (byłam u 3) mówili, że mam bombe biologiczną w domu. Już po prostu wkurzona pojechałam na drugi koniec Polski (wschód->zachód) i co!? Okazało się, że zwierzęta nigdy nie były chore, a wymazy u nas są źle robione. :glowawmur: Nie będę mówić ile stresu, pieniędzy i nerwów, a przede wszystkim zdrowia moich zwierząt to kosztowało. Teraz mam zasadę: nie ufaj nie polecanym przez SPŚM wetom (a i tak stosuję taktykę najlepiej nie wchodzić do weta, tylko w ostateczności). Wracając to obwinianie się i tak nie cofnie czasu, a może tylko nas totalnie rozwalić.... Trzeba się cieszyć z tego, że świnka żyje.
Nigdy nie spotkałam już takiej kochanej i inteligentnej świnki jak [*]Czitos, tak kochającej ludzi jak On.

Re: Amputacja łapki - wina weterynarza

: 29 mar 2020, 0:00
autor: porcella
Bardzo przykra sprawa! Niestety - to się zdarza, już kilka razy słyszałam o podobnej historii, zwykle jest to błąd opiekuna np po pobraniu krwi.
Zwierzęta doskonale sobie radzą po amputacji, ale musi być zrobiona naprawdę fachowo, przez dobrego chirurga. Alternatywą może być martwica, albo, co nie daj Boże, sepsa. Być może będzie trzeba amputować wysoko, przy kolanie, nie martw się, kikut się ładnie zagoi.
W zeszłym roku miałam pod opieką koszatniczkę po amputacji tylnej łapki - poruszała się zaskakująco sprawnie. viewtopic.php?f=62&t=1167&hilit=Fikande ... 90#p506345

Nie wiń siebie, ale domagaj się od lecznicy rekompensaty - może powinni teraz przeprowadzić bezpłatnie zabieg, czy coś?

Re: Amputacja łapki - wina weterynarza

: 29 mar 2020, 18:52
autor: Prosiak Srosiak
porcella pisze:Nie wiń siebie, ale domagaj się od lecznicy rekompensaty - może powinni teraz przeprowadzić bezpłatnie zabieg, czy coś?
Nie poinformowałam feralnej lecznicy i nie mam zamiaru. Nie chcę z nimi mieć już do czynienia. Jestem porywcza i obawiam się, że nie skończyłoby się na kilku przykrych słowach.

Łapka zrobiła się czarna, a dwa palce sztywne i suche. Jutro u weterynarz dowiem się więcej, tzn. na jakiej wysokości będziemy musieli amputować łapkę.

Ogólnie Pyszka ma jakąś czarną serię. Przed tą nieszczęsną historią (19.03) Mysza miała usuwany, a raczej wyciśnięty duży kamień (średnica 1,5cm) z ujścia cewki moczowej. Była też robiona lekka korekta górnych trzonowców, które delikatnie przerastały.
Misia przed wykryciem kamienia jadła coraz słabiej. Jej zachowanie było niepokojące, nie schodziła z hamaka, była niespokojna. W pierwszej kolejności zrobiliśmy morfologię i biochemię, które wyszły idealnie. Ultrasonograf też nic nie pokazał - wszystkie narządy jamy brzusznej miały prawidłowy wygląd i strukturę. Dopiero zdjęcie rtg ujawniło przyczynę jej zachowania.

Re: Amputacja łapki - wina weterynarza

: 29 mar 2020, 22:33
autor: porcella
Okropnie to brzmi...Pisz, co wyszło.

Re: Amputacja łapki - wina weterynarza

: 30 mar 2020, 14:52
autor: Prosiak Srosiak
W środę Misia będzie miała amputowaną łapkę w stawie skokowym. Martwica objęła wszystkie trzy palce i górną część stopy.
Oby wszystko poszło dobrze.

Re: Amputacja łapki - wina weterynarza

: 31 mar 2020, 22:45
autor: porcella
Trzymamy kciuki... :fingerscrossed: :fingerscrossed: :fingerscrossed:

Re: Amputacja łapki - wina weterynarza

: 02 kwie 2020, 9:35
autor: Prosiak Srosiak
Misia miała wczoraj amputowaną całą łapkę. Nie byłam przygotowana, że nóżka będzie usunięta, aż w stawie biodrowym. :sadness: Po operacji Pyszka była mocno osowiała przez głęboką narkozę. Musieliśmy ją trochę podkarmić ze strzykawki.
Dziś Misia czuje się lepiej. Troszeczkę chodzi po wybiegu, sama zaczyna skubać co nieco. Na 16:00 mamy wizytę na zastrzyk.

Re: Amputacja łapki - wina weterynarza

: 02 kwie 2020, 14:43
autor: porcella
W biodrowym, czy w kolanie? Zachowała górną część łapki?
Zawsze weterynarz decyduje - widzi, jak daleko sięga martwica i jakie są mozliwości gojenia.
Cierpienie minie - byle się dobrze goiło! :fingerscrossed: :fingerscrossed: :fingerscrossed:

Re: Amputacja łapki - wina weterynarza

: 03 kwie 2020, 10:03
autor: Prosiak Srosiak
Przepraszam za mój błąd, Misia zachowała kolanko. Nie chciałam Pyszki męczyć i macać zaraz po operacji. Wczoraj weterynarz dokładnie pokazał mi miejsce amputacji. Wygląda to tak jakby nóżki w ogóle nie było, nic nie "odstaje", nie ma widocznego "kikuta".
Kontrole mamy 10.04. Teraz najważniejsze żeby wszystko ładnie się goiło, a Misia nie ruszała szwów. Królewna ma niestety ciągoty do zabawy w chirurga. Trzy lata temu, po sterylizacji wygryzła sobie wszystkie szwy, co znacznie wydłużyło czas gojenia.

Później wrzucę kilka zdjęć jak to wszystko wyglądało.