Kiwi, Soia & Gofer - nowe świnkopudełko!
: 06 paź 2013, 16:04
No i przyszedł czas na nas.
Pierwsze dwie świnie zawitały w moim domu (w grudniu 2012) z przypadku - na gerbilowym forum znalazłam ogłoszenie, że pilnie potrzebny DT i DS dla świnek morskich, inaczej zostaną uśpione, tragedia, makabra - trzeba ratować świnki! No to się zgłosiłam, że uratuję
Prosiaki nigdy mi się nie podobały - a bardzo lubię zwierzęta i bardzo chciałam mieć całą masę od dzieciństwa. Uparcie znosiłam do domu przedstawicieli różnych gatunków, na których różnie reagowali moi rodzice. Ogólnie rzecz biorąc w różny sposób dowiadywałam się, że nie, nie mogę mieć w pokoju mini zoo Świnki zawsze kojarzyły mi się z takim większym chomikiem, niską inteligencją i dużą ilością śmierdzenia. No ale na upartego i świnki mogłam mieć, bo to też puchate i zwierzątko, a argument, że "trzeba je ratować, inaczej zostaną uśpione" był dla mnie niczym złota kaczka. Po tygodniu urabiania rodziny dostałam upragnione "a rób co chcesz, nie mamy już do Ciebie siły" i napisałam zadowolona na wątku laborantów, wyskakując znikąd niczym Filip z konopi, że bierę te świnie
Oczywiście szybciutko okazało się, że to nie tak, nie tędy droga i po wielu rozmowach, nieudanych rezerwacjach i wreszcie totalnemu załamaniu, że już dwie pary świń miałam adoptować a nie wyszło, zadzwoniła do mnie zagli i mówi "A wiesz, załatwiłam Ci takie świnki, wszystko już jest dograne i one jutro do Ciebie przyjadą". Moja reakcja była dokładnie taka: , bo ja właśnie miałam do niej dzwonić, że to bez sensu, że się nie udaje i że ta adopcja to nie dla mnie.
No ale cóż, okazało się, że kobyłka u płota, a raczej dwie, z czego jedna jest kobyłkiem.
To pierwsze zdjęcie moich cudaków:
I tak oto pojawili się w moim życiu Kiwi i Gofer, których wypada oficjalnie przedstawić:
Kiwi, czasem również Kiwuszko (no bo jakie ona ma uszko!)
Świnka z charakterkiem, zdecydowana dominantka a przy okazji tchórz straszliwy. Rządzi w stadzie, co objawia się zabieraniem jedzenia Goferkowi (straszna z niej jędza pod tym względem), byciem wszędzie pierwszą, wyrzucaniem go z domku wedle własnego widzimisię oraz wypędzania ode mnie z kolan podczas wspólnego kolankowania. Potrafi też podejść i zacząć skubać biedaka znienacka, mam wrażenie, że ją to bardzo bawi. Na szczęście większość czasu spędza pod kaloryferem, a nie w klatce - wtedy chłopak ma nieco spokoju.
Kiwi oprócz tego, że jest świkojędzą dla innych świnek jest też świnkożebrakiem wedle zasady "Każda pora jest dobra, żeby krzyczeć o coś do jedzenia".
Równocześnie jest kochana, ładnie się przytula o ile ma ochotę, sygnalizuje że "bardzo, bardzo, bardzo muszę do klatki!" i umie jedną sztuczkę, mianowicie eleganckie schodzenie z biurka tyłem.
Goferek, czyli Don Kluseczko
Świnka bez charakterku, zdecydowana ciapa i pierdoła. Żyje w swoim świecie, gdzie ważny jest wyleż i jedzenie (to ostatnie szczególnie mocno, ponieważ często traci swoje smakołyki na rzecz Kiwi i poznaje, co to Prawdziwe Życie). Nic go specjalnie nie rusza, nie boi się odkurzacza, głośnych dźwięków ani obcych ludzi.
Znak rozpoznawczy: zawsze ma coś w buzi, więc żeby podać mu smakołyk trzeba poczekać te 15-20s, aż przeżuje do końca i połknie zachomikowaną w buzi szamę, a robi to w sposób prześmieszny, bo zawsze się przy tym bardzo śpieszy "no już, żuję, żuję, nie zabieraj tego! już sekundka! już biorę...! a nie, czekaj, tu jest jeszcze trochę karmy.. om nom nom".
Bardzo lubi inne świnki i wlepia im buziaczki. Ma romans z Doloresem
Goferek też umie różne sztuczki, takie jak udawanie martwej świnki w momencie kiedy trzeba wyjść na wybieg i wytresowanie mnie, żebym go wkładałam z powrotem do klatki, bo on sam nie umie wejść.
I tak oto, w lutym 2015 przyszedł czas na kolejną świnkę, a raczej świnkopannę, czyli małą pchełkę Soikę. Soia zamieszkała z nami po nie najłatwiejszym łączeniu, ponieważ Kiwi jest Świnkopępkiem Świata, Absolutną Alfą, Niedotykalską Świnką Rządzącą i absolutnie nie chciała słyszeć, że ktoś jeszcze ma się pojawić w jej dotychczas spokojnym życiu.
Ale pojawiła się Soia - czyli ciekawska, młoda i popcornująca panna, która od pierwszych dni pobytu u mnie zyskała sobie przezwisko owsik. Ulubione zajęcia Soiki to popcornowanie i sprawdzanie, co u kogo się dzieje ("Gofeeeer, śpiiiisz? A teraz? A jak Ty pachniesz fajnie! A co jeeeesz?"), a także sprawdzanie, czy wyposażenie klatki da się odczepić, przestawić, zjeść, wejść pod, wejść na lub cokolwiek innego.
Tak wygląda moja panna, na razie jeszcze futerko nie odrosło:
Oprócz tego nad moimi spokojnymi (o ile ktoś nie szeleści torebką albo nie otwiera lodówki) świnkami-Pawłami mieszkają skoczki-Gawły czyli mistrzowie destrukcji, którzy cały dzień rozgryzają, kopią, przekopują i przerabiają na drobny mak zawartość swojego terrarium. A kiedy już się zmęczą, to wyglądają tak...:
Pierwsze dwie świnie zawitały w moim domu (w grudniu 2012) z przypadku - na gerbilowym forum znalazłam ogłoszenie, że pilnie potrzebny DT i DS dla świnek morskich, inaczej zostaną uśpione, tragedia, makabra - trzeba ratować świnki! No to się zgłosiłam, że uratuję
Prosiaki nigdy mi się nie podobały - a bardzo lubię zwierzęta i bardzo chciałam mieć całą masę od dzieciństwa. Uparcie znosiłam do domu przedstawicieli różnych gatunków, na których różnie reagowali moi rodzice. Ogólnie rzecz biorąc w różny sposób dowiadywałam się, że nie, nie mogę mieć w pokoju mini zoo Świnki zawsze kojarzyły mi się z takim większym chomikiem, niską inteligencją i dużą ilością śmierdzenia. No ale na upartego i świnki mogłam mieć, bo to też puchate i zwierzątko, a argument, że "trzeba je ratować, inaczej zostaną uśpione" był dla mnie niczym złota kaczka. Po tygodniu urabiania rodziny dostałam upragnione "a rób co chcesz, nie mamy już do Ciebie siły" i napisałam zadowolona na wątku laborantów, wyskakując znikąd niczym Filip z konopi, że bierę te świnie
Oczywiście szybciutko okazało się, że to nie tak, nie tędy droga i po wielu rozmowach, nieudanych rezerwacjach i wreszcie totalnemu załamaniu, że już dwie pary świń miałam adoptować a nie wyszło, zadzwoniła do mnie zagli i mówi "A wiesz, załatwiłam Ci takie świnki, wszystko już jest dograne i one jutro do Ciebie przyjadą". Moja reakcja była dokładnie taka: , bo ja właśnie miałam do niej dzwonić, że to bez sensu, że się nie udaje i że ta adopcja to nie dla mnie.
No ale cóż, okazało się, że kobyłka u płota, a raczej dwie, z czego jedna jest kobyłkiem.
To pierwsze zdjęcie moich cudaków:
I tak oto pojawili się w moim życiu Kiwi i Gofer, których wypada oficjalnie przedstawić:
Kiwi, czasem również Kiwuszko (no bo jakie ona ma uszko!)
Świnka z charakterkiem, zdecydowana dominantka a przy okazji tchórz straszliwy. Rządzi w stadzie, co objawia się zabieraniem jedzenia Goferkowi (straszna z niej jędza pod tym względem), byciem wszędzie pierwszą, wyrzucaniem go z domku wedle własnego widzimisię oraz wypędzania ode mnie z kolan podczas wspólnego kolankowania. Potrafi też podejść i zacząć skubać biedaka znienacka, mam wrażenie, że ją to bardzo bawi. Na szczęście większość czasu spędza pod kaloryferem, a nie w klatce - wtedy chłopak ma nieco spokoju.
Kiwi oprócz tego, że jest świkojędzą dla innych świnek jest też świnkożebrakiem wedle zasady "Każda pora jest dobra, żeby krzyczeć o coś do jedzenia".
Równocześnie jest kochana, ładnie się przytula o ile ma ochotę, sygnalizuje że "bardzo, bardzo, bardzo muszę do klatki!" i umie jedną sztuczkę, mianowicie eleganckie schodzenie z biurka tyłem.
Goferek, czyli Don Kluseczko
Świnka bez charakterku, zdecydowana ciapa i pierdoła. Żyje w swoim świecie, gdzie ważny jest wyleż i jedzenie (to ostatnie szczególnie mocno, ponieważ często traci swoje smakołyki na rzecz Kiwi i poznaje, co to Prawdziwe Życie). Nic go specjalnie nie rusza, nie boi się odkurzacza, głośnych dźwięków ani obcych ludzi.
Znak rozpoznawczy: zawsze ma coś w buzi, więc żeby podać mu smakołyk trzeba poczekać te 15-20s, aż przeżuje do końca i połknie zachomikowaną w buzi szamę, a robi to w sposób prześmieszny, bo zawsze się przy tym bardzo śpieszy "no już, żuję, żuję, nie zabieraj tego! już sekundka! już biorę...! a nie, czekaj, tu jest jeszcze trochę karmy.. om nom nom".
Bardzo lubi inne świnki i wlepia im buziaczki. Ma romans z Doloresem
Goferek też umie różne sztuczki, takie jak udawanie martwej świnki w momencie kiedy trzeba wyjść na wybieg i wytresowanie mnie, żebym go wkładałam z powrotem do klatki, bo on sam nie umie wejść.
I tak oto, w lutym 2015 przyszedł czas na kolejną świnkę, a raczej świnkopannę, czyli małą pchełkę Soikę. Soia zamieszkała z nami po nie najłatwiejszym łączeniu, ponieważ Kiwi jest Świnkopępkiem Świata, Absolutną Alfą, Niedotykalską Świnką Rządzącą i absolutnie nie chciała słyszeć, że ktoś jeszcze ma się pojawić w jej dotychczas spokojnym życiu.
Ale pojawiła się Soia - czyli ciekawska, młoda i popcornująca panna, która od pierwszych dni pobytu u mnie zyskała sobie przezwisko owsik. Ulubione zajęcia Soiki to popcornowanie i sprawdzanie, co u kogo się dzieje ("Gofeeeer, śpiiiisz? A teraz? A jak Ty pachniesz fajnie! A co jeeeesz?"), a także sprawdzanie, czy wyposażenie klatki da się odczepić, przestawić, zjeść, wejść pod, wejść na lub cokolwiek innego.
Tak wygląda moja panna, na razie jeszcze futerko nie odrosło:
Oprócz tego nad moimi spokojnymi (o ile ktoś nie szeleści torebką albo nie otwiera lodówki) świnkami-Pawłami mieszkają skoczki-Gawły czyli mistrzowie destrukcji, którzy cały dzień rozgryzają, kopią, przekopują i przerabiają na drobny mak zawartość swojego terrarium. A kiedy już się zmęczą, to wyglądają tak...: