http://youtu.be/1BlobnngvQc
Film ze slajdami.
Przez całe jej krótkie życie było raz lepiej, raz gorzej... Chorowała często, miała bardzo słabą odporność, którą na wszelkie sposoby próbowaliśmy podnosić... Ostatnio choroby nawarstwiły się, zrobiło się nieciekawie... Najpierw biegunka, potem mocne przeziębienie, potem ropomacicze...
Antybiotyki, kroplówki, sterydy, leki przeciwzapalne i inne... Leków była cała masa w ciągu tych kilku miesięcy. U lekarzy rożnych była kilkadziesiąt razy... Była znacznie słabszym zdrowotnie chomikiem od innych..
Już, już było dobrze - ropomacicze udało się wyleczyć, stan ogólny poprawił się: już wszyscy zaczynaliśmy wierzyć, że będzie dobrze a Nadia z tego wyjdzie...
Niestety, wczoraj się pogorszyło.
Nadia znów była osłabiona, przestała jeść, pić, siusiać... Zrobiła się wyczuwalnie chłodniejsza. Maja zabrała ja do Michała, gdzie dostała znów steryd, antybiotyk i dużą ciepłą kroplówkę. Wracałam z delegacji przez całą Polskę z sercem na ramieniu...
Przyjechałam o 23, Nadię miałam od Najki odebrać rano. Po północy Maja zadzwoniła że jest bardzo źle; mała miała napady drgawek, hiperwentylowała, słaniała się na nóżkach i przewracała. Wsiedliśmy z lubym w nocny bus i przyjechaliśmy...
Było źle. Była wyraźnie zimna, nie potrafiła ustać na nóżkach i bardzo hiperwentylowala...
Jedyna decyzja jaką można było podjąć została podjęta...
Otulona w kocyk, przytulona do mnie i zupełnie niemal bezwładna jechała z nami Najkowym autem na ostry dyżur weterynaryjny...
Około 02.20 po poddaniu eutanazji zasnęła na zawsze.....
Gdy odchodziła z noska poleciała krew, a z pyszczka piana, i następnie również krew.
Sekcja zwłok, którą już nasz Michał dzisiaj zrobił, pokazała całkowicie czystą i wyleczoną macicę, zwyrodnienia na wątrobie oraz bardzo mocne zmiany zwyrodnieniowe płuc, które nie dałyby się wyleczyć... Chomiczkę zabijała niewydolność oddechowa, nie miała szans...
Żegnaj malutka.... Strasznie za Tobą tęsknię....