To i ja napisze co myślę:
- pogoda dopisała w tym roku i było superaśnie
- mieliśmy większe stoisko, miejsce na wybieg, w którym królował Batman Ognistej Kozy; szkoda, że nie było tymczasów, bo ludzie pytali o adopcje, jak pomagamy i fajnie było by wziąć takiego tymczasa i opowiedzieć jak do Nas trafił i jak można mu pomóc itd.
- nawiązaliśmy bliższą znajomość ze stoiskiem Certechu, który wyraził chęć nawiązania współpracy i wrzucił parę groszy do puszeczki
- dostaliśmy parę rzeczy-darów, które udało się po części sprzedać a część trafi na Stowarzyszeniowy Bazarek nr 5.
A teraz skargi i zażalenia
:
- po pierwsze kalendarz. Wszyscy mieli kalendarze na 2015 rok a my ludziom wciskamy na 2014
We wrześniu jest kumulacja festynów, imprez i targów i szczerze to aż się prosi, żeby ten kalendarz zrobić do września a nie na listopad. Ja oczywiście "zdaje sobie sprawę", ze nie da się zrobić konkursu do maja/czerwca, bo później są wakacje i forum umiera co oczywiście jest g... prawdą, bo lepiej jest na listopad i już w lutym puścić go za marne grosze - w tym roku za pół ceny już był, a im dalej w rok tym taniej. Trochę bezsensu chyba tak wywalać kasę w błoto?
Jak nie kalendarze i planery to chociaż te kieszonkowe zrobić na 2015. Ludzie się cieszą i pytają czy na nowy rok a my im, że nie - no mina bezcenna.
- niechże ktoś jeszcze coś szyje. Nie wiem czemu Roksi nie szyła, ale ja nie jestem w stanie zaopatrzyć targów na trzy dni. W tamtym roku uszyłam 30 kapciochów, były rzeczy od Roksi - domki, tunele, Oxi - norki, ktoś miał szyć hamaki - nie uszył a ludzie się o nie pytali. Ogólnie zaopatrzenie było super. W tym roku zostałam sama, poszyłam różnorodną równowartość zeszłorocznego szycia a jeszcze doszywałam w piątek i w sobotę, bo ciągle brakowało.W niedziele ledwo przyszłam to praktycznie z mojego plecaka dziewczyny sprzedawały jakieś parze kapciocha. Na prawdę fajnie byłoby jakby ktoś w przyszłym roku też coś poszył, bo ludzie takie bajery kochają i chętnie kupują dla swoich milusińskich
- nie wiem jak reszcie, ale mi z gadżetów brakowało przede wszystkim: książeczek zdrowia (ludzie się pytali), długopisów, notesów, kartek walentynkowych, toreb, magnesów i naklejek kakazumy na auto, bransoletek (myślę, że szłyby jak woda). Małych magnesów, breloków i przypinek chyba było dużo - ale to tak nie idzie szybko jak reszta. Parę rzeczy z powyższych mieliśmy, ale można było policzyć na palcach jednej ręki, a przy tysiącach kręcących się ludzi to jak igła w stogu siana.Było i zaraz nie ma. Przez targi przewija się kilkadziesiąt tysięcy ludzi, więc myślę, ze 5 notesów czy 6 długopisów to trochę mało, nie uważacie?